publicystyka: Naśladować Chrystusa

Naśladować Chrystusa

tłum. Gabriel Szymczak, 18 sierpnia 2020

Natychmiast po tym, jak apostoł Piotr rozpoznał w Jezusie Chrystusa (co zostało mu objawione z nieba), ten sam Piotr (zainspirowany przez szatana) skarcił Jezusa za to, iż powiedział, że musi zostać odrzucony i zabity. Nawet apostoł Piotr, nawet bezpośrednio po objawieniu z nieba, nie mógł zaakceptować tego, że nasza droga do Chwały Ojca, do Zmartwychwstania, prowadzi przez cierpienie i śmierć. Jednak Jezus zapewnia nas, że to właśnie jest ta droga. Widzimy, jak Królestwo Boże przychodzi z mocą, gdy bierzemy nasz krzyż i naśladujemy Chrystusa (Mk 8: 27-9: 1).

Jestem taki jak Piotr. Mam pewność, że istnieje inna droga, inny sposób wejścia do chwały, odmienny od ascezy, cierpienia, inny niż krzyż. Ale Jezus mówi nam, że nie ma innej drogi.

Asceza i cierpienie są wszechobecne. Życie na ziemi jest często określane jako padół łez, ponieważ cierpienie jest powszechne. Ateiści, muzułmanie, chrześcijanie, agnostycy, Żydzi… To nie ma znaczenia. Każdy cierpi. Jaka jest zatem różnica? Czym jest ta tajemnica, która przemienia cierpienie w Chwałę i Zmartwychwstanie?

Zasadnicze znaczenie dla chrześcijańskiego zrozumienia cierpienia Chrystusa ma fakt, że cierpiał On dobrowolnie. Chrystus mógł powiedzieć „nie”, Chrystus mógł przywołać dwanaście legionów aniołów, jednak modlił się „nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie” - to świadczy o dobrowolnym charakterze cierpienia Chrystusa. Co więcej, On sam powiedział: „Nikt Mi (życia) nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję” (J 10, 17-18). A to, że cierpienie Chrystusa jest dobrowolne, daje nam pewien wgląd w tę tajemnicę przemiany cierpienia w Chwałę i śmierci w Zmartwychwstanie.

Przecież Jezus mówi: „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie”. Podążanie za Chrystusem jest czymś, czego się pragnie, jest czymś, co wybiera się raz po raz, dzień po dniu, chwila po chwili.

Jednak wejście w Chwałę Ojca to nie tylko kwestia narzuconego sobie cierpienia czy też cierpienia dla samego cierpienia. Cierpienie, które prowadzi do Zmartwychwstania, nie jest napędzane przez własne ego. Jest to cierpienie, które jest dobrowolne lub takim może się stać, ale nie jest cierpieniem, które sami wybieramy. Post lub dawanie jałmużny to przykłady dobrowolnego cierpienia. Abyśmy jednak sami o nich nie decydowali, Cerkiew uczy nas, kiedy i jak pościć, modlić się i dawać. Mamy duchowych ojców i matki, którzy prowadzą nas w ascezie, aby nie była ona kierowana przez nasze ego. Jest to jeden ze sposobów, dzięki którym dobrowolne cierpienie (asceza) nie poddaje się kierownictwu ego.

Choroba i ucisk to inne rodzaje cierpienia, które (zwykle) nie jest wybierane przez nas samych. Są przykładem cierpienia, którego nie da się uniknąć, ale może ono stać się dobrowolne. Kiedy ktoś cierpi na chorobę lub znajduje się w opresyjnych okolicznościach, na które nie ma wpływu, cierpienie jest nieuniknione i generalnie nie jest powodowane przez niego samego; ale fakt, że nie można go uniknąć, nie oznacza, że nie może też stać się dobrowolne.

To, co dobrowolne, jest zgodne z naszą wolą. To, co jest nieuniknione, może również stać się dobrowolne, gdy otrzymamy to z Ręki Boga i ofiarujemy Bogu z powrotem. Kiedy całe nasze życie staje się ofiarą dla Boga, wtedy każde dobro i zło, ból i radość, pokój i niepokój stają się dobrowolną ofiarą dla Niego. Nie ma znaczenia, kim lub czym są widzialne przyczyny naszego cierpienia. W przypadku Naszego Pana był to skorumpowany rzymski sędzia, zazdrosny przywódca religijny i surowy wyrok egzekucji z rąk szorstkich i szyderczych żołnierzy. Ale dobrowolny charakter Męki Chrystusa został ustalony w Ogrodzie. Kielich pochodził z ręki Jego Ojca. Ktokolwiek był widzialną przyczyną Jego męki, Jezus widział tylko wolę Swego Ojca. Jego życie i cierpienia są ofiarą miłości. Swoje życie powierzył Ojcu aż do śmierci, straszliwej śmierci na krzyżu. A wynik? Zmartwychwstanie i zbawienie dla świata.

Podobnie my także możemy nauczyć się zamieniać nieuniknione cierpienie w ofiarę. Podobnie jak Jezus, widzialne powody nie muszą być dla nas najważniejsze. Wirus, zniekształcone kończyny lub organy, niekontrolowane ruchy ciała i umysłu oraz przyjaciele i rodzina, którzy nas zawodzą: to są tylko sprawcy naszego ukrzyżowania. I chociaż my nie możemy przywołać legionów aniołów, Bóg może - ale Bóg tego nie robi, a przynajmniej nie wysyła nam aniołów, których oczekujemy, tych, którzy znacząco zmienią naszą sytuację. Ale to nie znaczy, że nie ma z nami aniołów, którzy pomagają, ratują nas w strasznych okolicznościach, które nas dotykają.

Ból (fizyczny i psychiczny) nie zawsze ustępuje, zerwane relacje nie zawsze się naprawiają, okoliczności nie zawsze się zmieniają się na lepsze. Cierpienie jest nieuniknione. Jednak nadal mamy wolę. Nadal możemy ofiarować Bogu nasze życie - całe nasze życie, nasz ból, nasze rozczarowanie i cierpienie. To, co jest nieuniknione, może być dobrowolną ofiarą dla Boga.

A jaki jest wynik? Sugeruję, że wynik jest taki sam.
Ten sam kochający Ojciec naszego Pana Jezusa jest naszym kochającym Ojcem. Czyż Jezus nie nauczył nas modlić się: „Ojcze nasz…”? Ta sama Moc, która wskrzesiła Jezusa z martwych i daje życie światu, działa dziś, teraz, w nas. Czyż Jezus nie posłał Ducha Świętego? I czyż św. Piotr, ten sam św. Piotr z Ewangelii, nie napisał pod koniec swego życia: „Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2, 21)?

o. Michael Gillis

za: Praying in the Rain

fotografia: vicky chuchmii /orthphoto.net/