publicystyka: Lekcja apostołów

Lekcja apostołów

tłum. Gabriel Szymczak, 12 lipca 2020

Wysławiamy dziś Piotra i Pawła, wielkich, niosących Ducha i oświeconych przez Boga apostołów Chrystusa, którzy byli przywódcami pozostałych świętych apostołów.

Patrząc na nich duchowymi oczami, z szacunkiem kłaniamy się wielkości ich apostolskiej pracy. Wypełniali wolę Bożą: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody (Mt 28, 19). Byli gorliwymi głosicielami słowa Bożego; niewzruszonymi i mężnymi żołnierzami prawdy Chrystusa; nie bali się ani bicia, ani nawet męczeńskiej śmierci, którą obaj ponieśli tego samego dnia, zgodnie z najstarszą tradycją. Apostoł Piotr został ukrzyżowany; apostoł Paweł został ścięty.

Nam, grzesznikom, którzy jesteśmy mali i słabi, może się wydawać, że nie mamy czego uczyć się od świętych apostołów; że nie możemy uczynić nic poza wychwalaniem wyjątkowej pracy, jaką wykonali w imię Chrystusa, ponieważ wszyscy żyjemy w spokojnym otoczeniu, a każdy z nas wykonuje wszelkie małe zadania, które Pan nam nakazuje.

Niemniej, moi drodzy, możemy i powinniśmy się wiele nauczyć od tych wielkich apostołów: nie tylko z ich listów, których fragmenty czytane są podczas każdej Boskiej Liturgii, ale także bezpośrednio z ich czynów i cnót. Możemy się od nich nauczyć, jak strzec naszych nieśmiertelnych dusz przed grzesznymi pokusami, zdobiąc je duchowym pięknem, abyśmy mogli stanąć przed obliczem Boga jako wierne dzieci naszego Ojca Niebieskiego.

Apostoł Piotr także był człowiekiem. W przeddzień Męki Pańskiej, kiedy nasz Pan i Zbawiciel rozstawał się ze Swymi uczniami podczas Mistycznej Wieczerzy, powiedział im o zniewagach, smutkach i pokusach, które będą ich czekały. Apostoł Piotr zawołał: Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię. Lecz Pan odpowiedział Mu słowami znanymi wam wszystkim: Zaprawdę, powiadam ci: jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz (Mt 26, 33-34).

I w piątek rano, kiedy pobity i wyczerpany Zbawiciel, w Swoim człowieczeństwie potrzebował pocieszenia i ukojenia, i kiedy oddanie i pełna miłości wierność apostoła Piotra mogły zapewnić tę pociechę - apostoł Piotr w tym momencie odpowiedział na słowa służącej: I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem, wypierając się Go trzykrotnie ze strachu: Nie znam tego człowieka, o którym mówicie (por. Mk 14, 66-72). Odrzucił Go! Trzy razy się Go zaparł!

Taka była głębia upadku apostoła Piotra, który nie został jeszcze odnowiony dzięki łasce Ducha Świętego! Nadal był zwykłym człowiekiem, słabym i marnym - i upadł.

Jego skrucha pojawiła się szybko. Gdy tylko nasz Pan i Zbawiciel spojrzał łagodnie na apostoła Piotra, ten wspomniał na słowo Jezusa, poczuł pełnię powagi grzechu, którego się dopuścił, i gorzko zapłakał, jak mówi Święty Ewangelista (Mt 26, 75). Te łzy za grzechy, które zawsze zbawiają każdego grzesznika, przyciągnęły miłosierdzie Zbawiciela. Pan wybaczył skruszonemu apostołowi, przywracając go do godności apostolskiej, którą utracił przez swoje grzeszne wyrzeczenie się Pana.

Podczas molebna słyszeliście słowa z Ewangelii o tym, jak Zbawiciel - pojawiając się po swoim Zmartwychwstaniu, trzy razy zapytał apostoła Piotra: Czy Mnie miłujesz? Następnie, otrzymawszy żarliwe odpowiedzi Wiesz, że Cię kocham, powiedział mu trzy razy: Paś owce moje (J 21, 15-17). Pan polecił mu karmić powierzone mu rozumne stado, wypełnić Jego Boską wolę i zbudować Święty Kościół Chrystusowy na ziemi.

Po przebaczeniu, apostoł Piotr - jak mówi najstarsza tradycja - nadal przypominał sobie o swoim ciężkim grzechu. Każdej nocy budził się na odgłos piania koguta i zaczynał się modlić, a po jego twarzy płynęły łzy. Z tych łez pod jego oczami powstały dwie bruzdy.

Moi drodzy, czy my również nie wyrzekamy się Pana? Czy nieprzestrzeganie przykazań Bożych nie jest tym samym, co odrzucenie naszego Zbawiciela?

Wszyscy, ustami naszych rodziców chrzestnych, podczas Chrztu Świętego deklarowaliśmy, że przyłączamy się do Chrystusa i będziemy żyć z Nim. Często powtarzamy tę obietnicę wierności naszemu Panu, kiedy ofiarowujemy naszą skruchę i zbliżamy się do Świętego Kielicha Chrystusowego.

Jeśli jednak nasze życie jest nieczyste - jesteśmy złośliwi, potępiamy innych, źle o nich mówimy, gniewamy się, używamy wulgarnego języka, oddajemy się wszeteczeństwu, nie wypełniamy woli Bożej, aby trzymać nasze usta i serca zamknięte przed wszystkimi nieczystościami - czyż nie zdradzamy w ten sposób naszego Pana?

Niech przykład apostoła Piotra, jego błyskawiczne uznanie swego grzechu i łzy skruchy, zainspiruje nas - słabych, marnych i co chwilę popadających w grzech - do ujrzenia naszych przestępstw i do płaczu z tego powodu przed obliczem Tego, którego obrażamy naszą samowolą!

Spójrzmy teraz na świętego apostoła Pawła. Przed nawróceniem miał na imię Saul. Wiecie, że był prześladowcą chrześcijan. Ze względu na swoją ślepą gorliwość w przestrzeganiu prawa żydowskiego uciskał chrześcijan, prześladując ich i wsadzając do więzień. Ale kiedy jego duchowe oczy zostały oświecone po tym, jak Pan ukazał mu się cudownie, stał się apostołem Pawłem i przewyższył innych apostołów swoją gorliwością w pracy apostolskiej.

Ileż razy musiał znosić bicie prętami i obrzucanie kamieniami, wtrącanie do więzienia czy katastrofy statków! Ale nic nie mogło powstrzymać jego żarliwego głoszenia Pana, któremu oddał całą swą duszę. W każdym miejscu, w które docierał w swoich podróżach, otwierał usta i głosił Imię Boga. Spotykając się z prześladowaniami w jednym mieście, szedł do następnego, nie odpoczywając ani jednego dnia, oddając się całkowicie - do granic swoich sił - dziełu uwielbienia Imienia Bożego. W ten sposób stał się wielkim: koryfeuszem (przewodnikiem) apostołów i chwalebnym apostołem Chrystusa, a jego imię jest czczone na wszystkich ziemiach prawosławnych. Jego imię, podobnie jak imię apostoła Piotra, będzie wychwalane i uwielbione w Świętym Kościele Chrystusa do końca wieków.

Posłuchajcie teraz, moi drodzy, słów samego Pawła, wielkiego pośród apostołów: Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie] ku tej śmierci? (Rz 7, 24). I: niegodzien jestem zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży (1 Kor 15, 9). W jego pamięci ciągle pozostawał ciężki grzech, który popełnił w czasach swojej młodości, biorąc udział w prześladowaniach chrześcijan. To wspomnienie dręczyło jego duszę, nawet gdy już był znany w całym ówczesnym świecie ze swoich licznych wysiłków w imię Chrystusa.

Uczmy się pokory od świętego apostoła Pawła! Pamiętając o swoim grzechu, całą swoją pracę w imię Chrystusa, całą swoją sławę uważał za nic.

Wszyscy musimy ujrzeć nasze nieczyste czyny i ukorzyć się przed obliczem Pana uznając, że jesteśmy grzesznikami nieposłusznymi woli Bożej. Musimy także być wzajemnie wobec siebie pokorni, nie wywyższając się w żaden sposób ponad nikogo, nawet jeśli istnieją ku temu zewnętrzne i ziemskie powody – gdyż każdy z nas jest grzeszny.

W imię czego święci apostołowie Piotr i Paweł wykonywali swoje ogromne dzieła apostolskie? W imię miłości do naszego Pana i Zbawiciela, i w imię miłości do ludzi - głosili bowiem słowo Boże, aby zbawić ludzi, aby ich nieśmiertelne dusze nie zginęły na wieki; aby - natchnione słowami ich nauki - były przygotowane na wieczne błogosławieństwo Królestwa. Taka była siła ich miłości do ludzi!

Święty Jan Chryzostom mówi o apostole Pawle: „Nie mogę znaleźć słów, aby opisać miłość do ludzi, która płonęła w sercu tego wielkiego apostoła. Jego miłość była szersza niż ocean, jaśniejsza i cieplejsza niż jakikolwiek płomień.” Kochał ludzi tak, jakby był ich ojcem lub matką, jakby ich urodził. Co więcej, był gotów nawet zostać oddzielonym od Pana, jeśli tylko ludzie, którym głosił Słowo Boże, mogliby zostać zbawieni. Pozwoliłby swojej duszy zginąć, aby tylko ludzie, których wzywał do zbawienia, mogli zostać ocaleni. Sam to powiedział!

Cóż to za miłość! Cóż za ognista miłość wyłoniła się z jego płonącego serca, które, jak mówił, było szeroko otwarte dla wszystkich, bez ograniczeń, obejmując wszystkich i kochając wszystkich tą niezwykłą miłością (por. 2 Kor 6, 11-12). To miłość apostoła, jego kochające serce, wyniosły go na sam szczyt wielkości i świętości.

O, moi drodzy, gdybyśmy wszyscy mieli choć odrobinę takiej miłości w sercach dla siebie nawzajem! Gdyby tylko nasza miłość do siebie nawzajem, zgodnie z wolą Pana, powstrzymywała nasze usta, nasze serca, nasze kroki, nasze ręce i stopy przed wszelką nieczystością!

Taka miłość zbawia nieśmiertelną duszę na wieczność, ponieważ Pan powiedział, że przykazanie miłości jest największe: ten, kto je wypełnia, kto w swoim sercu pielęgnuje taką miłość do innych, wypełnia całe prawo Chrystusowe (por. Mk 12,29 - 31).

Przyjrzyjmy się jeszcze dokładniej! Pan Jezus Chrystus powołał apostoła Piotra, aby poszedł za Nim, gdy ten łowił ryby ze swym bratem na Morzu Galilejskim. Pan powołał apostoła Pawła poprzez cud: najpierw oślepił go, aby oświecić jego duchowe oczy, a następnie dał mu duchową wizję, dzięki której apostoł Paweł mógł ujrzeć swój grzech i poznać całą słodycz bycia sługą Pana, naszego Zbawiciela.

Pan przyzywa nas do Siebie na różne sposoby: Swoim cichym głosem, którym przemawia do naszego sumienia, poprzez cudowne objawienia i poprzez określone wydarzenia w naszym życiu.

Często - i nieoczekiwanie dla nas - wyczuwamy wciąż cichy głos Boga, który mówi do nas: „Rozejrzyj się. Przejmij kontrolę nad sobą. Stoisz na skraju otchłani grzechu. Śmierć stoi obok ciebie”.

Czasami Pan przytłacza nas jakimś szczególnym wydarzeniem, abyśmy zwrócili się do Niego, aby przypomnieć naszym grzesznym sercom, że On jest ponad nami i że wszyscy jesteśmy na drodze ku bramie śmierci, którą przejdziemy, aby wejść do życia wiecznego.

Zapewne wiemy, jak ostatnia wojna światowa rozbudziła wielu słabych lub pozbawionych wiary!
Czasami Pan szokuje nas smutkiem i nieszczęściem, abyśmy mogli w ten sposób przypomnieć sobie, że jesteśmy grzesznikami przed Panem, że odeszliśmy od Pana i że Pan chce użyć tych środków, aby obudzić nas z duchowego snu, w którym się znaleźliśmy zanim dotknął nas ten smutek i nieszczęście.

Pan wzywa nas na różne sposoby. Ale cel tego powołania - zarówno sposobu, w jaki powołał apostołów Piotra i Pawła, jak i tego, w jaki rozmawia z każdym z nas - jest ten sam: przyciągnąć nas, abyśmy szli za Nim aż do końca naszych dni na ziemi.

Pan wzywa nas do wiecznego zbawienia, do którego - głosząc wolę Bożą - wzywa nas również święty apostoł Paweł. W swoim liście mówi: zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (Flp 2:12). Święty apostoł Piotr również to głosił - w miejscach publicznych i w świątyniach, w domach i na ulicach - bo Pan nakazał apostołom głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (Mk 16,15).

Spójrzmy jeszcze raz na świętych apostołów. Apostoł Piotr był człowiekiem rodziny, z dziećmi i swoją teściową, mieszkającą z nim; święty apostoł Paweł nie był żonaty. Apostoł Piotr był prostym człowiekiem; apostoł Paweł był wykształcony. Przed Panem wszyscy są równi. Pan przyciąga do siebie zarówno uczonych, jak i prostych, zarówno ludzi rodziny, jak i samotnych.

Wszyscy, choć różnimy się warunkami zewnętrznymi i wiekiem, wszyscy jesteśmy jednakowo dziećmi naszego Ojca Niebieskiego. Każdy z nas ma nieśmiertelną duszę, którą Zbawiciel i święci apostołowie wzywają do zbawienia.

Ja jestem biskupem; wy jesteście świeckim. Każdy z nas wykonuje taką czy inną ziemską pracę: niektórzy w swoich domach rodzinnych, inni w miejscu zatrudnienia; jedni z nas są starzy, inni młodzi. Ale, jak mówi jeden z naszych świętych hymnów pogrzebowych, wszyscy staniemy przed obliczem naszego Ojca Niebieskiego z jednakową godnością. Nasz Ojciec Niebieski i Sędzia zapyta tylko każdego z nas, jak spędziliśmy nasze ziemskie życie; jak zbawialiśmy nasze nieśmiertelne dusze; czy słuchaliśmy głosu, którym Pan wezwał nas z otchłani grzechu do życia wiecznego; i czy odpowiedzieliśmy na ten głos.

Święci Apostołowie Piotr i Paweł poświęcili się zbawieniu ludzi. Obyśmy, moi drodzy, podczas ich promiennego święta, w dniu ich męczeńskiej śmierci, usłyszeli w naszych sercach wezwanie do wiecznego zbawienia, do silnej wiary oraz do prawdziwej i szczerej miłości - do której wzywali swoje owce w czasach swej ziemskiej prac,y i do której nadal wzywają nas poprzez swoje listy.

I obyśmy my - grzeszni i słabi, a jednak ufający ich modlitwom - podążali naszymi ziemskimi ścieżkami stale wspominając nasz święty obowiązek, spoczywający na każdym z nas, aby być godnymi dziećmi i uczniami naszego Zbawiciela! Amen.

metropolita kruticki i kołomieński Mikołaj (Jaruszewicz)

za: pravmir.com

fotografia: marian_do /orthphoto.net/