publicystyka: Wstrzemięźliwość - prosta a zarazem trudna

Wstrzemięźliwość - prosta a zarazem trudna

tłum. Justyna Pikutin, 18 marca 2020

Założeniem postu jest niewątpliwie wstrzemięźliwość. I choć wiele już zostało powiedziane i zapewne jeszcze wiele zostanie powiedziane o tym, że “gastronomiczny” element postu nie jest głównym, a tym bardziej jedynym elementem, to jednak istnieje. Praktycznie niezmiennie stwarza on takie czy inne przeszkody. Jedni przypisują mu pewną absolutną wartość? - i mylą się. Inni, przeciwnie, zakładają, że jest on zupełnie nieistotny i również się mylą. Jedni, przeceniając swoje siły i nie uwzględniając swego stanu zdrowia, starają się pościć maksymalnie surowo, próbując wypełnić reguły Typikonu, i w efekcie lądują na szpitalnym łóżku. Inni, mając mocne zdrowie i ogromne pokłady sił fizycznych są święcie przekonani, że bez “pozwolenia na produkty mleczne” nie są w stanie przetrwać postu.

Bez wątpienia “sobota jest dla człowieka, a nie człowiek dla soboty” (Mk 2,27). Dokładnie tak samo jest z postem - post jest dla człowieka, a nie człowiek dla postu. Dlatego poszcząc niezbędnym jest podążać królewską - to znaczy wyśrodkowaną drogą: nie brać na siebie trudu ponad nasze siły, nie pościć bardziej, niż pozwala na to nasz organizm, ale nie zapominać przy tym, że post wymaga trudu, umartwienia ciała, które powinno dać się odczuć, gdyż w innym wypadku na czym będzie polegał nasz trud? Jestem pewien, że bez względu na to, jak inteligentnymi i zdroworozsądkowymi jesteśmy ludźmi, to mimo wszystko dobrze byłoby przygotowując się do postu, poradzić się we wszystkim swego ojca duchowego, również w tak zwanej “gastronomicznej” kwestii.

Dlaczego wstrzemięźliwość jest tak ważna? Człowiek ze swej natury dąży do dobrobytu. Ale w stanie upadku nasze wyobrażenia o tym, czym jest dobrobyt, okazują się błędne i najczęściej “dobrem” nazywamy zaspokojenie swoich pragnień - nawet jeśli nie wulgarnych i oczywistych, a delikatnych i utajonych. Jednak wszystko jest powiązane i z reguły nie starając się odrzucić jednego pragnienia, okazujemy się bezbronni wobec kolejnych. A wstrzemięźliwość w jedzeniu staje się fundamentem, pierwszym i najprostszym doświadczeniem wyrzeczenia się tego, co dostarcza nam przyjemności - nie grzesznej, a zupełnie niewinnej. Ale właśnie to wyrzeczenie dobrowolne, niewymuszone, pomaga nam choć trochę umocnić swoją wolę, daje z jednej strony - obraz tego na ile rzeczywiście jesteśmy uzależnieni od swego ciała i jego pragnień, a z drugiej strony - pozwala to uzależnienie znacząco osłabić.

Poszcząc człowiek wyrzeka się - ze względu na Boga, ze względu na korzyść dla swojej duszy - tego, bez czego w zasadzie może się obejść, ale zarazem bez czego trudno jest mu się obejść. I robi to nie z własnej inicjatywy, a z posłuszeństwa Cerkwi, starając się na tyle, na ile to możliwe, przybliżyć się do wypełnienia wymagań Cerkiewnych Reguł. Poszcząc w ten sposób może, upodabniając się do autora psalmów, powiedzieć w modlitwie: Zobacz moją pokorę i mój trud, i odpuść wszystkie moje grzechy (Ps. 24,18) - jeśli oczywiście podporządkowuje się nie tylko zapisom Typikonu, ale także myśli o swoim poście z pokorą - nie jak o wielkiej cnocie, a jak o działaniu właściwym dla skruszonego grzesznika.

Jednak czy można myśleć, że wszystko co zostało powiedziane wyczerpuje i zamyka temat wstrzemięźliwości? Czy określając miarę postu cielesnego i nabierając do niego prawidłowego stosunku, wypełniliśmy wszystko, co tyczy się wstrzemięźliwości?

Oczywiście, że nie. Współczesny człowiek to przede wszystkim konsument. Duch konsumencki do głębi przeniknął naszą duszę - na tyle głęboko, że trudno nam odnosić się do świata w którym żyjemy, do ludzi, do Boga nie po konsumencku - ciągle czegoś oczekujemy od Boga, czegoś wymagamy, a nie otrzymując żądanego - obrażamy się i narzekamy na Niego.

Wstrzemięźliwość - to najlepszy sposób, by ogłosić wojnę żyjącemu w nas konsumentowi. Powstrzymywanie siebie w jedzeniu ma, powtarzam, ograniczony charakter. Pewnie pamiętamy osiołka Chodży Nasreddina, którego ten uczył umartwiania ciała: każdego dnia Chodża zmniejszał osiołkowi porcję paszy do czasu, gdy w końcu przyszedł do chlewa i zobaczył, że osiołek leży na ziemi bez życia. Jednak wstrzemięźliwość w tym, z czego korzystamy w nadmiarze, w tym, co wcale nie jest niezbędne lub nawet jest dla nas szkodliwe - tu mamy pełne pole do popisu.

Jeszcze kilka przykładów wstrzemięźliwości. Wszyscy, nawet jeśli Bóg nie obdarzył nas darem krasomówstwa, często grzeszymy językiem. W szczególności służy temu nasze przyzwyczajenie, by mówić bez zastanowienia, bez rozwagi - mówić więcej niż należy. Jeśli postanowimy w poście choć trochę ograniczyć się w niepotrzebnych rozmowach, nie mówić bezmyślnie, nie wypowiadać tego, co zgodnie z naszym sumieniem jest niepotrzebne - osiągniemy wielki pożytek i taka wstrzemięźliwość będzie w zupełności godna pochwały.

Ile niepotrzebnych informacji wykorzystuje współczesny człowiek! Są one wlewane w nas za pośrednictwem telewizji, komputerów, portali społecznościowych i radioodbiorników. Jesteśmy nimi przeciążeni, nasz system nerwowy nie wytrzymuje takich ilości bodźców, a umysł nie jest w stanie przeanalizować i ocenić wszystkiego, co widzimy i słyszymy. Również słowo Boże, które jest tak ważne dla naszej duszy, ukrywa się w tym całym natłoku wiadomości, historii, plotek, w pstrokatości filmów i zdjęć, niczym ziarno z ewangelicznej przypowieści - wśród cierni. Dlatego jednoznacznie - ograniczenie informacji, kontrola i ustosunkowanie się do nich, to swego rodzaju “post informacyjny” - niezbędny element trudu Wielkiego Postu, bez którego w żaden sposób nie zdołamy nic osiągnąć.

Jest taki przejaw współczesnej rzeczywistości jak shopping. Coś w życiu poszło nie po myśli, zamęczyły cię problemy, ciężko ci na duszy - co robić w takiej sytuacji? Dokładnie - zakupy! Zakupy zmuszają do aktywności, poprawiają nastrój, podwyższają poziom endorfin, pomagają zapomnieć o trudnościach i przeciwnościach, człowiek cieszy się, ma nadzieję na lepsze, póki znów się nie zasmuci i nie poczuje, że zdecydowanie przyszedł czas przejść się po sklepach. Dobrze by było, jeśliby ta “magiczna recepta” była dostępna tylko dla tych, którzy mają pieniądze! Jest teraz taka nie mniej magiczna rzecz jak karta kredytowa: nie tylko nie masz pieniędzy - w rzeczy samej po uszy toniesz w długach, ale pozostaje ci wspaniała możliwość kontynuowania zakupów, a potem, kiedy się trochę nacieszysz, popadasz w otchłań rozpaczy dlatego, że zupełnie niejasnym jest jak spłacić zapożyczone pieniądze wraz z przypisanymi odsetkami. Wstrzemięźliwość w niepotrzebnych zakupach, w zakupach dla przyjemności - to jedno z ważniejszych ćwiczeń duchowych dla współczesnego człowieka. Trudząc się tym, umacnia on swoją wolę, pozbawia się nowych powodów do smutku (z powodu kolejnych wydatków) i oszczędza pieniądze, dzięki którym w efekcie może kupić coś rzeczywiście potrzebnego lub nawet pomóc potrzebującym.

Myślę, że każdy może osiągnąć ten poziom, jeśli uważnie przyjrzy się swemu życiu, postara się zrozumieć, co w nim dosłownie prosi się o “wyrzucenie do kosza”, od czego czas najwyższy się uwolnić. Wstrzemięźliwość jest wszechstronna - daje duszy ogromną siłę i swobodę, daje możliwość innego spojrzenia na rzeczywistość, bez koncentrowania się na tym, że wszystko jest przedmiotem konsumpcji.

I mało tego. Oswobadza w naszym sercu choć mały kącik na to, co w ideale powinno je wypełniać - dla tej zawartości duchowej, którą właściwie jest życie - w oryginalnym i nieskażonym sensie.
To pierwszy, naprawdę ważny owoc właściwego i rozumnie przeżywanego postu.

Ihumen Nektariusz (Morozow)

za: pravoslavie.ru

fotografia: marian_do /orthphoto.net/