publicystyka: Miłość nie rani

Miłość nie rani

tłum. Justyna Pikutin, 30 października 2019

Pewnego razu powiedziałeś mi: „Zraniła mnie miłość. Pokochałem i dlatego zostałem zraniony”. Nie wiem, czy pamiętasz, co ci wtedy odpowiedziałem. Nic osobistego, ale to, co sam zrozumiałem w swoim życiu z tego, co widziałem i o czym czytałem: miłość sama z siebie nie rani. Miłość - to życie. Miłość - to światło i oddech naszego serca. To silny krwiobieg i przepływ krwi naszego istnienia.

Kiedy kochasz, krew wypełnia twój mózg, twoje serce, wszystkie twoje komórki. Kiedy kochasz. napełniasz się życiem. Miłość nie może cię zranić. Nie zważając na to, wierzę ci, kiedy mówisz, że zostałeś zraniony z powodu miłości. Z powodu niespełnionych oczekiwań, które miałeś, kiedy pokochałeś. Chciałeś otrzymać nagrodę za miłość, otrzymać odpowiedź na swoje uczucie i dlatego zraniłeś się. Dlatego, że oczekiwałeś czegoś w charakterze nagrody za swoją miłość. Kiedy zrozumiesz, że prawdziwa miłość nie prosi, nie oczekuje, nie wymaga odpowiedzi, wtedy przestaniesz rozpaczać. Będziesz usatysfakcjonowany bez względu na to, czy otrzymasz coś w zamian, czy też nie. Jeśli otrzymasz odwzajemnienie uczucia, to na pewno będziesz czuł się bardzo dobrze. A kiedy tego nie otrzymasz - nie będziesz z tego powodu rozpaczał.

Nie chcę, byś stał się obojętnym czy twardym jak kamień, by było ci obojętne czy ktoś cię kocha czy nie. Jesteś człowiekiem i naturalnym jest, że cieszysz się, gdy okazują ci miłość. Kiedy, na przykład, przygotowujesz coś pysznego, chcesz usłyszeć: „Jak dobrze to przygotowałeś!” Cieszysz się nie tylko dlatego, że zostałeś pochwalony, ale także dlatego, że czujesz, że pokochano cię, choćby pod pretekstem jedzenia. Za pomocą jedzenia prosisz o miłość. Dajesz i otrzymujesz w zamian. Jednak jeśli nie otrzymasz tego „dziękuję”, cierpisz. Często się tak zdarza i dużo jest sygnałów tego. „Widziałeś, nie spojrzał na mnie. Patrz, nie rozmawia ze mną. Przykro mi, że nie docenił tego. To znaczy, że mnie nie kocha.”

I co się stało? Dlaczego tak cię boli, kiedy nikt cię nie kocha? Myślę, że powodem jest to, że jeszcze nie poczuliśmy, że jesteśmy umiłowani przez Boga. Gdybyśmy bezustannie czuli łaskę, bliskość Chrystusa dotykającego naszego serca, wszystko byłoby inaczej.

Wyobraź sobie, że Chrystus trzyma w swoich rękach twoje serce, lub że dotyka On ciebie czy twojego serca, jakby ciągle i delikatnie głaskał je i mówił do ciebie: „Jestem tu. Kocham cię. Akceptuję cię. Mówię ci, że masz wartość, dlatego, że Ja daję ci tę wartość, dlatego, że Ja cię stworzyłem. Przecież troszczę się o ciebie, mam dużo miłości do ciebie. Bezustannie jestem obok ciebie i daję ci życie”.

Możesz to wszystko odczuć? Kiedy czujesz, że to od Boga, twoja dusza cieszy się i napełnia się radością dlatego, że jesteś umiłowanym stworzeniem Chrystusa, i wtedy stajesz się nasyconym, a twoją duszę, twoje serce wypełnia miłość Chrystusowa.

I już więcej nie interesuje cię akceptacja innych, nie oczekujesz odwzajemnionej miłości, by wypełnić nią swoje serce. Ono już jest pełne. Kiedy coś ci dają, mówisz „bardzo dziękuję”, cieszysz się braterską miłością i relacjami z innymi. Sprawia ci przyjemność uczestnictwo w życiu społecznym, miłe spojrzenia, pocałunek innego człowieka i jego objęcia. Cieszysz się z tego, ponieważ jesteś człowiekiem.

Jednak masz też zadziwiającą możliwość i zaletę, by nie denerwować się wtedy, gdy nie otrzymujesz niczego w zamian. Dlatego, że twoje serce i umysł są przykute do Chrystusa, w swoim wnętrzu słyszysz głos Chrystusa zapewniający: „kocham cię”. Tak mówi twój Stwórca, Bóg, Który jest zupełnie bezinteresowny, Chrystus, Który ma czyste serce i szczere relacje z nami, Który może nas zbawić i odrodzić.

Fragment książki archimandryty Andrzeja (Konanosa) „Miłość na zawsze”

za: pravlife.org

Fotografia: jarek11 / orthphoto.net /