publicystyka: Komentarz do Ewangelii w niedzielę o Samarytance

Komentarz do Ewangelii w niedzielę o Samarytance

tłum. Michał Diemianiuk, 06 maja 2018

W dzisiejszej Ewangelii słyszeliśmy, jak Zbawiciel przyszedł do studni Jakuba, żeby spotkać tam niewiastę-Samarytankę. On długo szedł do tej niewiasty, do jednego człowieka, dokonując swojej drogi pod palącym słońcem. Była szósta godzina, czyli południe według ówczesnej rachuby czasu – sam szczyt gorąca – i On osłabł od zmęczenia i chciał pić.

Dlaczego, pytają święci ojcowie, On nie szedł nocą, kiedy jest chłodniej i o wiele łatwiej iść? Dlatego, że całe noce, jak wiemy, On poświęcał modlitwie, a dnie, nie tracąc ani godziny, na służenie ludziom. I wiemy, że to nasz Pan – Bóg, Który stał się człowiekiem. Ten, Który płacze, widząc zmarłego. Ten, Który na krzyżu będzie cierpiał. A teraz On osłabł z pragnienia. Dlaczego On, będąc Bogiem, nie może pokonać swoją Boską mocą tego pragnienia? Oczywiście, wszystko jest w Jego władzy. Ale wtedy On nie byłby prawdziwym człowiekiem. I zwycięstwo, które on osiągnąłby, nie byłoby tym zwycięstwem, którego moglibyśmy być uczestnikami.

Czyż nie nasycił On pięcioma chlebami pięciu tysięcy ludzi? Czyż nie szedł On po wodzie? Czymże dla Niego jest jednym słowem, jedną myślą rozkazać, żeby ze skały lub z piasku wybiło źródło i ugasiło jego pragnienie? Ale właśnie tu odkrywa się dla nas najważniejsze. Nigdy, ani razu w Swoim życiu nie dokonał On ani jednego cudu dla Siebie: po to, żeby nakarmić Siebie, ugasić Swoje pragnienie, zmniejszyć Swój ból.

Od samego początku, od Narodzenia, On jest uczestnikiem całej naszej niemocy. Jako Dzieciątko ucieka od miecza Herodowego jak prosty człowiek. I to On również czyni dla nas, a nie dla siebie, ponieważ nie przyszła jeszcze Jego godzina. Ale kiedy przyjdzie do Niego czas, aby zmierzyć się ze śmiercią, On wyjdzie jej na spotkanie po to, żeby zbawić wszystkich i po to, żeby śmierć każdego z nas zmieniła się w wieczne życie.

Wszystko w Nim wypełnione jest nieskończoną Boską miłością do całego rodzaju ludzkiego i do każdego pojedynczego człowieka. Wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Wszystko dzierży Pan i cały świat niesie jak Krzyż, na którym On powie Swoje święte słowa: „Pragnę”.

I oto do studni, przy której siedzi Chrystus, przychodzi Samarytanka – prosta niewiasta, która nie ma służącego, któryby przyniósł wodę. I widzimy, jak Boża Opatrzność osiąga wielkie cele przez wydarzenia, jakby nic nieznaczące. Uczniowie Zbawiciela odeszli do miasta, żeby kupić pożywienie, a Chrystus nie poszedł z nimi. Nie dlatego, że on brzydził się jeść w samarytańskim mieście, ale ponieważ należało Mu dokonać ważnego dzieła.

Wiemy, że On często głosił naukę dla dużej ilości ludzi, a tutaj On troskliwie pochyla się dla jednej duszy, jednej niewiasty, prostej biednej cudzoziemki, żeby nauczyć Swoich apostołów, Swoją Cerkiew czynić tak samo, żeby wiedzieli, że radością dla Pana jest zbawić pojedynczą duszę od śmierci.

Pan zaczyna rozmowę od prośby, aby dać mu pić. „Daj Mi pić” – mówi On do niewiasty. On, Który dzierży w rękach Swoich źródła wszystkich wód, Stwórca świata, uniżył się do końca i prosi Swoje stworzenie. On prosi tę niewiastę, ponieważ chce wstąpić w prawdziwą relację z nią. On i do teraz prosi nas przez wszystkich głodnych i spragnionych, i mówi: „Kto w imię Jego poda tylko jeden kubek chłodnej wody, ten nie utraci swojej nagrody” (Mt 10, 42).

Niewiasta jest porażona, ponieważ między Żydami i Samarytanami jest śmiertelna religijna wrogość, i oni nie utrzymują relacji ze sobą. Gdyż dumą było dla Żydów przecierpieć wszelkie straty, byle nie przyjąć niczego od Samarytan. A Chrystus korzysta z okazji, aby zaprowadzić duszą tej niewiasty na wielką głębinę. On jakby nie zauważa jej słów o wrogości Żydów i Samarytan. Bywają takie różnice między ludźmi, do których nie można podchodzić, jako do czegoś drugoplanowego, ale czasami te różnice najlepiej leczą się, kiedy celowo unikamy powodu, aby spierać się odnośnie tych różnic. I właśnie tak zobaczymy dalej, Pan w rozmowie z Samarytanką obchodzi pytanie odnośnie tego, gdzie jest lepsze miejsce dla oddawania czci bogu, „gdyż nadchodzi czas, kiedy będziecie oddawać cześć Ojcu nie na tej górze, nie w Jerozolimie” – mówi On.

Pan, rozmawiając z niewiastą, podsuwa do jej myśli, że ona potrzebuje Zbawiciela. Ona rzeczywiście zaczyna rozumieć, że teraz może odnaleźć przez Pana to, co jawi się dla niej najcenniejszym w życiu. „Gdybyś znała dar Boży” – mówi Pan – „i kim jest Ten, Kto prosi cię dać pić”. Ona do tej pory myślała, że przed nią jest zwykły Żyd, po prostu biedny zmęczony wędrowiec, a przed nią – dar Boży, największy przejaw miłości Bożej wobec ludzi – Sam Bóg.

Jak może ten dar Boży być proponowany ludziom? Bóg prosi człowieka: daj Mi pić. I Pan mówi tej niewieście, co by zrobiła ona, gdyby znała Go: „Prosiłabyś”. Kto potrzebuje jakiegokolwiek daru, niech prosi Jego.

I dalej Pan odkrywa nam całe misterium modlitwy, całe misterium naszej relacji z Bogiem. Ci, którzy raz poznali Chrystusa, będą zawsze Go szukać. I już nic innego na świecie nigdy nie będzie dla nich słodkie, nigdy nie będzie mogło ugasić ich pragnienia. On da wodę żywą, i ta woda żywa – to Duch Święty, którego nie można porównać do wody na dnie studni, nawet świętej studni, ale którą On porównuje do żywej, tzn. płynącej wody. Łaska Ducha Świętego jest podobna do tej wody.

Chrystus może dać, i On chce dać tę wodę żywą wszystkim proszącym go. Niewiasta Samarytanka ze zdumieniem i niedowierzaniem patrzy na Pana. „Nie masz czym zaczerpnąć, a studnia jest głęboka” – mówi ona. Skądże masz wodę żywą? I do tego „czyżbyś był większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię”?

Na podobieństwo do Nikodema, który w tajemnicy przyszedł w nocy do Chrystusa rozmawiać z Nim o Królestwie Bożym i który nie rozumiał, jak człowiek powinien urodzić się na nowo, tak i ta niewiasta wszystkie słowa Chrystusa rozumie dosłownie. I Pan podtrzymuje ją, umacnia, prowadzi dalej, pokazuje, że woda ze studni Jakuba dawała tylko tymczasowe zaspokojenie pragnienia, i cielesnego i duchowego. A kto będzie pił wodę, którą On da, nie będzie czuł pragnienia na wieki.

Człowiekowi nie trzeba zwracać się do kogo by to nie było za pocieszeniem w smutkach. Wierzący w Chrystusa będzie miał w samym sobie wiecznie wybijające źródło wody żywej. I ta woda zawsze jest w ruchu, ponieważ łaska Ducha Świętego daje odnowę życia, nieustającą, zawsze cudowną. Wszystko, co jest w tym świecie – wszystko jest już stare, jakkolwiek nie wydawałoby się nowe. A to, co daje Pan – to jest absolutnie nowe, i to staje się nieprzerwanie nowym, to znajduje się w nieprzerwanym ruchu życia.

Pan jednocześnie ostrzega, że jeśli wielkie prawdy, które nam On odkrywa, stają się w duszach naszych niczym stojąca woda, to znaczy, że nie żyjemy tymi prawdami, że nie przyjmujemy ich tak, jak należy je przyjąć. „Panie” – mówi Mu niewiasta, i wierząc, i nie wierząc – „daj mi wody, żebym nie pragnęła i nie przychodziła tutaj czerpać”. Być może, w niej już rodziło się przeczucie, że tu dzieje się coś niezwyczajnego, najważniejszego.

Nagle Pan łączy rozmowę o żywej wodzie z jej życiem osobistym, z głębinami jej sumienia. I właśnie to, o czym każdy z nas powinien dobrze pomyśleć, zobaczyć tę nierozerwalną więź najgłębszych tajemnic życia z naszym losem. „Pójdź” – mówi Pan – „zawołaj swojego męża i przyjdź tutaj”. Zawołaj swego męża, żeby on pomógł tobie wszystko zrozumieć. Zawołaj go, żeby on mógł się nauczyć razem z tobą, i żebyście oboje stali się dziedzicami łaskawego życia. Być może, On powiedział jej więcej, niż jest zapisane w Ewangelii, ponieważ tam jest napisane, że On powiedział jej wszystko, co ona uczyniła w życiu. Jakby opisał całą jej przeszłość.

„Miałaś pięciu mężów, a ten, który teraz jest u ciebie, nie jest twoim mężem” – to znaczy, że ona żyła w rozwiązłości, w cudzołóstwie. Ale jak delikatnie i jednocześnie twardo postępuje Pan z jej duszą! Jak zręczna jest jego krytyka, jak ona jest pełna miłości wobec tej duszy! „Ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem” – ze smutkiem mówi Pan i pozostawia jej sumieniu dopowiedzenie reszty. Ale i w tym On proponuje objaśnienie jej słów, lepsze, niż ona sama była zdolna od razu wyrazić. Powiedziałaś prawdę, że nie masz męża. I znowu mówi: sprawiedliwie powiedziałaś. To, co ona powiedziała na początku, było po prostu zaprzeczeniem faktu – nie ma męża, a Pan pomaga przemienić to w wyznanie jej grzechów. I tak Pan zwraca się do każdej duszy ludzkiej. Tak stopniowo prowadzi On do prawdziwego, najgłębszego pokajania, bez którego nie możemy skosztować tej wody, którą On nam proponuje.

Niech każdy z nas zrozumie, o czym jest tu mowa. Te słowa nie są powiedziane po prostu do nierządnej niewiasty, a do każdej duszy ludzkiej. Dlatego że każda dusza ludzka miała „pięciu mężów”, mówią świeci ojcowie, to znaczy pięć zmysłów, które dane zostały człowiekowi i z którymi on żyje na tym świecie. I człowiekowi wydaje się, że można tak żyć – z tymi pięcioma zmysłami, które określają jego naturalne życie. Ale nie będąc w stanie zabezpieczyć życie własnymi siłami, człowiek odstępuje od tych związków z naturalnym życiem i znajduje „męża nieprawego” – grzech.
Pan chce powiedzieć, że naturalne życie – nawet według dobra i prawdy – wcześniej czy później nieuchronnie staje się nienaturalnym, grzesznym, tam, gdzie nie ma łaski. Póki człowiek nie odnajdzie łaski – nowego życia, dla którego Chrystus idzie na Krzyż – najlepsi, najczystsi, najszlachetniejsi z ludzi, a tym bardziej cała ludzkość, jak widzimy, idzie właśnie po tej drodze. Od pięciu swoich zmysłów, od swoich naturalnych darów ludzkość spada w nienaturalny stan, tak, że grzech staje się normą życia dla wszystkich. Tylko łaska Boża, tylko ta żywa woda, o której mówi Chrystus, może zbawić człowieka.

I dopiero po tym Pan mówi o prawdziwym oddawaniu czci Bogu. Następuje czas i już nastąpił, kiedy nie będzie miało znaczenia, w jakim miejscu dokonuje się oddawanie czci Bogu, ponieważ najważniejsze jest oddawanie czci w duchu i prawdzie. Wszystko zależy od stanu naszego ducha, w którym oddajemy cześć Panu.

Powinniśmy oddawać cześć Bogu w duchu, mając nadzieję, że Bóg Duch Święty wzmocni nas i pomoże nam osiągnąć prawdziwe życie. Powinniśmy oddawać Mu cześć wiernością prawdzie i płomieniem miłości. Powinniśmy oddawać Mu cześć w prawdzie z całą szczerością, ceniąc treść nieskończenie bardziej niż formę. Nie tylko czerpakiem, którym daje się nam drogocenna woda, ale bardziej samą wodą, ponieważ jeśli nie spożywamy tej żywej wody, to jakim by nie było złotym wszystko pozostałe, nie ma to dla nas żadnego pożytku. Tylko takich czcicieli poszukuje Ojciec. Dlatego, ponieważ droga do prawdziwego, duchowego oddawania czci jest wąska, ale jest niezbędna. I Pan nalega na to, i mówi, że inna droga nie istnieje.

Im bardziej odczuwamy rychłe przyjście Chrystusa, tym bardziej Cerkiew wzywa: „Pragnący niech przychodzi, i chcący niech bierze wodę żywą w darze!” Tym bardziej oczywistym stanowi się, że człowiek duchowo spragniony, nijak nie może kontynuować swojego grzesznego życia. Popatrzcie na pola, mówi nam dzisiaj Chrystus, jak one zabieliły się na żniwa! Ale jakże są deptane i palone nasze pola! Żniwo jest wielkie, a robotników mało, smuci się Pan. Czyżbyśmy tego, co posiał Pan Swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, nie zdołamy zżąć? Czyżby krew nowych niezliczonych męczenników rosyjskich [i innych narodów – przyp. tłum.] nasiona Cerkwi, okaże się nadaremna? Czyżbyśmy nie nauczyli się niczego przez doświadczenia ubiegłych lat? Czyżbyśmy nie prowadzili Chrystusowych żniw całkiem niedawno, kiedy nasz naród był tak garnący się do Boga? Jak to się stało, że wróg nas przycisną i zajął wszystkie granice, i zamiast wody żywej napoił nasz naród, codziennie dalej pojąc winem rozwiązłości?

Niech uświadomienie sobie naszej bezsilności w zmienieniu czegokolwiek stanie się głębokim pokajaniem i zwróceniem się do Pana z postanowieniem nigdy nie odstępować od Niego, i wtedy siła Zmartwychwstania Chrystusa otworzy nam drogę. Z Nim, tylko z Nim będziemy mogli pokonać tych, którzy tak długo uciskali nas. Nastał czas smutku, ale „siejący we łzach, z radością będą żąć” (Ps 125, 5).

To, że Pan poszukuje oddających mu cześć w duchu i prawdzie, oznacza, że On Sam stwarza takich czcicieli. I niewiasta staje się taką czcicielką. Wielu Samarytan uwierzyło w Chrystusa zanim Go zobaczyli, na podstawie słów niewiasty. Ona nie uczyniła żadnego cudu, ona nie władała darem słowa, ona była prostą niewiastą. Przebywała całe życie w ciężkich grzechach, ale jakie żniwa przynoszą jej słowa, ponieważ ona naprawdę spotkała się z Chrystusem!

To, że niewiasta nie dała rady utrzymać dla samej siebie tego daru Pańskiego, to, że ona pośpieszyła przynieść go do innych, żeby podzielić się radością o odnalezionej prawdzie, pokazuje, że Pan nieprzypadkowo ją wybrał. Zaiste, ona jest podobna do ewangelicznej niewiasty z przypowieści o Królestwie Niebieskim, która znalazła zagubioną drachmę, i która zawołała sąsiadki i zaprosiła je aby razem z nią się cieszyć. I Samarytanie proszą Pana, żeby On przebył z nimi. I Pan przebywa z nimi w ciągu dwóch dni. I powiedziano w Ewangelii: „jeszcze wielu uwierzyło w Niego na podstawie Jego słów”.

Pamiętamy, jak mieszkańcy krainy Gadareńskiej prosili Pana, aby odszedł z ich granic po tym, jak On dokonał cudu, można powiedzieć niemal wskrzeszenia z martwych, opętanego człowieka. A ci proszą, żeby On przebywał z nimi. I Pan jest posłuszny i tym, i tamtym. O gdybyż mieszkańcy naszego kraju byli podobni dzisiaj nie do Gadareńczyków, a do Samarytan! Ale do tego jest konieczne, żebyśmy i my stali się, jak niewiasta Samarytanka. Żebyśmy i my dowiedzieli się i skosztowali, jak dobry jest Pan. I woda żywa stała się w nas źródłem życia także dla innych ludzi.

Samarytanie powiedzieli tej niewieście: „Już wierzymy nie na podstawie twoich słów, ale sami słyszeliśmy od Niego, i wiemy, że On jest naprawdę Chrystusem Zbawicielem”. Nie wiemy, o czym rozmawiał Chrystus z Samarytanami, ale jest jasne, że oni napili się tej samej wody żywej, skosztowawszy której człowiek już nie pragnie. I do teraz Chrystus stoi pośród wszystkich naszych świąt i wszystkich naszych dni powszednich i głośno woła, jak powiedziano w Ewangelii, żeby wszyscy usłyszeli: „Jeśli ktoś jest spragniony, niech przychodzi do Mnie i pije" (J 7, 37). Tylko On, i nikt inny nie może dać życia pośród rozpalonej pustyni świata dla osłabionych, umierających z pragnienia ludzi.

Ks. prot. Aleksandr Szargunow

za: pravoslavie.ru
fot. za: pravoslavie.ru