publicystyka: Po co przestrzegać przykazań?

Po co przestrzegać przykazań?

tłum. Anna Dyjakowska, 08 kwietnia 2016

Nasze czasy są niesprawiedliwe w stosunku do wielkiego błogosławieństwa, które dał nam Bóg. Do błogosławieństwa przykazań. Nasze czasy uważają, że przestrzeganie przykazań to mechanicystyczna, powierzchowna etyka, a rozmowa o przestrzeganiu przykazań to moralizatorstwo prowadzące do hipokryzji. Jednak naprawdę jest zupełnie inaczej. Jeżeli będziemy uważni, odkryjemy, że i Ewangelia, i pisma Ojców, i doświadczenie Cerkwi są pełne wezwań do przestrzegania przykazań i określają świętość – między innymi – również jako przejaw ich przestrzegania. „Jeśli Mnie miłujecie, to zachowujecie Moje przykazania” (J 14, 21, przyp. red.) – mówi Sam Pan. Próba przestrzegania przykazań przenosi nas od wątpliwości i niebezpiecznych „eksperymentów” do realnej rzeczywistości naszej niemocy.

Często czytamy taką czy inną książkę, prowadzimy piękną rozmowę, mówimy o wielkości duszy, o uniesieniu umysłu, o wspięciu się na duchowe wyżyny, a chwilę później w domu, przerywa nam mąż lub żona – i unosimy się z rozdrażnieniem. W czym więc tkwi sens wszystkich tych rozmów?
Trzymamy w ręku czotki (sznur modlitewny, przyp. red.), możliwe, że pościmy (bo do tego przywykliśmy), ale nie możemy się zastosować do przykazań miłości i cierpliwości, ustępowania sobie nawzajem, wybaczania. Zachowujemy się tradycyjnie jak mnisi i jednocześnie pozostajemy bardzo okrutnymi ludźmi. I to właśnie przykazania i nasza gorliwość zmiękczają duszę. Przykazania istnieją z dwóch przyczyn: aby wychować w nas pokorę i aby wskazywać nam drogę.

Ile gorliwości potrzeba, aby wykonać jedno z przykazań! Ile starań! Łatwiej jest przeczytać fragment z „Filokalii” lub „Ascetyki” abby Izaaka i uważać, że wszystko zrozumieliśmy i i osiągnęliśmy pewien rzekomo „duchowy” stan, niż spróbować nie wypowiedzieć choć jednej nieprawdy z tych, które nazywamy „codziennym kłamstwem” lub przyjąć nasze dziecko takim, jakie jest, albo cierpliwie znosić naszych rodziców czy siebie nawzajem. Widzimy, że gdy próbujemy przestrzegać przykazań, okazuję się to być bardzo dla nas trudne. I w ten sposób korzymy się przed nimi.

Przykazania nie tylko uczą nas pokory, ale i są pewnego rodzaju znakami drogowymi na naszej drodze. Często widzicie na górskich serpentynach po prawej i po lewej od asfaltu słupy pokryte fosforyzującą substancją: wskazują drogę, gdy przyprószy ją śnieg. To samo czynią przykazania: pokazują, dokąd idziemy.

Dlatego jest bardzo ważne, aby każdy chrześcijanin za pomocą ojca duchowego określił te z przykazań, które staną się właśnie jego dziełem życia. W ten sposób człowiek stale się uczy, gorliwie przestrzegając konkretnego przykazania. Nie tłumaczy się z taką łatwością, gdy sobie nie radzi, nie pozostaje obojętny, ale szczerze stoi po stronie prawdy. Człowiek ten nie oszukuje się, nie łudzi się co do siebie, ale patrzy na to, które z przykazań i w jakim stopniu może wykonywać. W ten sposób rozróżnia drogę i trasę, a następnie z modlitwą prosi o wsparcie Boże i Jego błogosławieństwo, aby jeżeli któreś z przykazań mogłaby przemienić się w jego osobiste doświadczenie, to stałoby się tak wyłącznie z łaski Bożej.

W życiu duchowym pozyskanie cnoty to nie nasze osiągnięcie czy sukces, ale dar Boży i owoc Ducha Świętego. Nasze natomiast są zgoda i ufność w Jego łaskę.

Metropolita Mesogei i Lawreotikii Mikołaj
27 luty 2014

Za: http://www.pravoslavie.ru/68789.html

Z języka rosyjskiego tłumaczyła Anna Dyjakowska