publicystyka: Z perspektywy duszy: Wschód odzyskany (felieton)

Z perspektywy duszy: Wschód odzyskany (felieton)

Magdalena Nazaruk, 01 sierpnia 2017

Siedemdziesiąt lat temu, w taki dzień jak dzisiaj, nasi dziadkowie musieli wsiąść do pociągów jadących na zachód. Mija kolejna rocznica przymusowej wywózki ludności prawosławnej w ramach akcji "Wisła".

Seła naszy, seła,
wi sami zostały,
bo naszymy liudmy
zachid zasidlały.


Zwykliśmy mówić, że w domu jest najlepiej. Tylko co wtedy, kiedy nam ten dom odbierają? Mówią za czym teraz masz tęsknić, gdzie się budzić i zasypiać, gdzie siać i gdzie zbierać. Zostaje albo stworzyć dom na nowo w miejscu, w którym wszystko jest obce, albo w nadziei czekać na powrót.

A w subotu rano,
szcze sonce ne wstało,
do naszego seła
wijsko prijichało.


Wyobraź sobie, że wracasz do ciepłego domu, jest twój fotel, twoje książki na półce, ikona nad łóżkiem i twoja herbata w szklance. Podłoga skrzypi, gdy ktoś nadchodzi. Pukanie do drzwi, kiedy odwiedza cię sąsiad. Jeszcze niedawno siedzieliście w jednej ławce. Za oknem wielki dąb, pamiętasz, jak nie dawał jeszcze cienia, obok kwitnie purpurowy bez. Pachnie. Babcia miesza zupę w garnku, stuka chochlą o kant, zaraz ktoś zawoła. Albo nie zdąży. Teraz wyobraź sobie, że tego nie ma. Nie ma i nie zostanie znalezione. Zaczynasz zastanawiać się skąd właściwie jesteś i dokąd masz iść.

Budem nesty chrest Hospodnij
musimo terpity,
Maty Boża nam pamoże,
bo my jiji dity.


Dali ci dwie godziny, przydzieloną kategorię stopnia bezpieczeństwa, dwadzieścia pięć kilogramów życia na plecach i drogę przed sobą, w jedną stronę. Stacja załadowcza za czterdzieści kilometrów. Padło na ciebie, bo uwierzyłeś. Bo taki krzyż na twojej szyi.

Ne żurytiesia, chołmszaczany,
zawżdy tak ne bude,
je na switi kraszcza dola
i nas nie zabude.


Chleba trzeba było napiec, mąki namielić, bo transport nie będzie krótki. Jeden wagon na jedną rodzinę i życie jedno. Człowiek przywiązuje się przecież do kawałka ziemi, który ma, który mu się objawił po otwarciu oczu. Nasza cerkiew już też nie będzie nasza. Najłatwiej jest zabrać, żeby złamać i przestraszyć. Nie wiemy, gdzie jedziemy i gdzie się zatrzymamy. Ktoś przekupił żołnierzy, żeby odpięli kilka wagonów i zostaliśmy tutaj, wśród jezior, z modlitwą mamroczącą na ustach.
Obiecujesz sobie, że będziesz pamiętać. I masz rację, nawet choćbyś chciał zapomnieć.

A zoria widpowidaje:
- Moi liudy myły
na Chołmszczyni wsieje zryto
chresty ta mohyły.


Po kilku latach zaczęli wracać. Jeśli było do czego i do kogo. Wystarczająco długo nam było przedstawiać się tamtejszymi wśród tutejszych. Po powrocie nad Bug, już niektórych nie spotkaliśmy. Ale to, co zburzone, należy odbudować. I napisać nowe ikony.




Fragmety pieśni pochodzą z utworów "Zore nasza weczyrniaja" i "Pisnia pro wywiz".
źródło: Istocznik
fot. za: onet.pl