publicystyka: Zapiski z Zachodu Europy: głosić sobą chrześcijaństwo

Zapiski z Zachodu Europy: głosić sobą chrześcijaństwo

ks. Paweł Cecha, 20 stycznia 2017

Podczas każdego nabożeństwa w cerkwi modlimy się o zjednoczenie wszystkich. Interpretować można to w dwójnasób. Jednoczymy się jako wspólnota wiernych po to, aby jednymi ustami i jednym sercem wyznać wiarę w Jezusa i przyjąć Jego Ciało i Krew. Z drugiej strony to błaganie o pomoc, o wsparcie w ukróceniu podziałów – między ludźmi, między Kościołami.

Raz w roku Kościoły przypominają chrześcijanom modlitwę Jezusa, "aby wszyscy stanowili jedno […] aby świat uwierzył" (J 17, 21). Chrześcijanie spotykają się, aby modlić się o jedność. Wspólnoty i parafie z całego świata wzajemnie się odwiedzają, smakują duchowości współbraci. Często organizują wspólne wydarzenia, robią coś na rzecz potrzebujących. „Pojednanie – miłość Chrystusa przynagla nas” – pod tym hasłem przebiegać będzie Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan 2017.

Przynagla nas miłość Chrystusa. Miłość, nie osąd, nie bezduszna sprawiedliwość. Miłość, która czeka bez względu na niesprzyjające okoliczności. Miłość, która cię nie opuści nawet jeśli zawalisz do granic możliwości, zawiedziesz tak, że bardziej się nie da. Niestety, tej miłości zabrakło gdy w wyniku różnych okoliczności chrześcijaństwo się podzieliło. W XX wieku świat nawiedziło tsunami zła, ale też ogrom dobra. Wtedy też pragnienie pojednania chrześcijan było bardzo silne. Niestety w XXI wieku ten entuzjazm opadł. Ruch ekumeniczny żyje swoim osobnym życiem, wizja jedności oddala się coraz bardziej. Widzieliśmy to na przykładzie prowadzonych dialogów teologicznych. Konia z rzędem temu, kto ze statystycznych wiernych wie jak się te dialogi miewają.

Warto wykorzystać ten tydzień, by dowiedzieć się czegoś więcej o innych chrześcijanach. Wykorzystać okazję i uczestniczyć w modlitwach, odwiedzić miejsca kultu, o istnieniu których często nie mamy pojęcia gdzie się znajdują albo brakowało odwagi by do nich zajrzeć. To wszystko w tym tygodniu. A później, obowiązkowo podszkolić się z wiedzy na temat prawosławia. Ostatnio widziałem wyniki sondażu przeprowadzonego wśród zadeklarowanych, wierzących prawosławnych Rosjan. Sześćdziesiąt dziewięć procent respondentów zapytanych o rozumienie dogmatu trynitarnego odpowiedziało, że Duch Święty pochodzi od Ojca i Syna. 69% deklarujących się jako wierzący prawosławni wyznało wiarę tak, jak wyznaje Kościół rzymskokatolicki. A jak wyglądałyby wyniki takiego sondażu w naszych parafiach?

Żeby rozmawiać, dialogować trzeba też wiedzieć o czym rozmawiać i jak taką konwersację prowadzić. Żyjący na przełomie XIX i XX wieku belgijski katolicki kardynał Mercier wyprzedził niejako epokę ruchu ekumenicznego mówiąc: „ by się zjednoczyć trzeba się lubić. By się lubić trzeba się znać. Żeby się znać należy wyjść na spotkanie jedni drugim”. Podejrzewam, że każdy kiedyś stanął twarzą w twarz z sytuacją kiedy został zapytany o prawosławie i o różnice z innymi wyznaniami. Smutne jest to, że kiedy rozmawiam z wieloma prawosławnymi to różnice między Kościołami widzą w zasadzie w obrzędowości – bo u nas Boże Narodzenie wypada 7 stycznia, a u nich w grudniu, bo u nas to trzeba się wyspowiadać przed Pryczastijem, a oni co niedzielę ustawiają się w kolejce po Ciało Chrystusa, bo u nas soborowość, a u nich papież Franciszek, bo u nas po słowiańsku, a u nich po polsku. A filioque? A eklezjologia? A dogmatyka? To już zbyt skomplikowane…

W mojej parafii mamy wiele małżeństw mieszanych. Chwała Bogu, że przychodzą do cerkwi, że w ogóle chcą. Mogli przecież uniknąć „kłopotu” i nie być ani w cerkwi, ani w kościele. Wiele z tych par ciągle przypomina mi, że podział chrześcijaństwa jest strasznym dramatem. Nie każdy miał w swoim życiu tyle szczęścia, że osoba, którą pokochał również należy do Kościoła prawosławnego. Cieszę się zatem i dziękuję Bogu za to, że zaufali nam, że poprzez Cerkiew są w stanie przybliżać się do Boga. Nawet półśrodkami. Rodzina chce uczestniczyć w sakramentach, wie, że bez tego duchowo uschnie, ale brak jedności to utrudnia. Jadą więc ku Bogu dwupasmówką, z czego ja, jako prawosławny duchowny mogę ich poprowadzić po jednym pasie, który sam znam i wiem, że jest pewną drogą ku życiu wiecznemu.

Nad tym trzeba się zatrzymać i zastanowić. Może jednak robimy coś źle, skoro nie trzeba być geniuszem, by zauważyć, że większość małżeństw mieszanych nie jest zawierana w cerkwi. Najdziwniejsze jest to, jak w takich sytuacjach swoją decyzję argumentują młodzi, ale także ich bliscy – przecież Bóg jest jeden, a nasze wiary bardzo się nie różnią. Czyżby?

Mam znajomych, którzy będąc chrześcijanami innych wyznań bardzo sympatyzują z prawosławiem i odnajdują w nim to czego potrzebują do swojego życia duchowego. Budują w ten sposób swoją chrześcijańsko-ekumeniczną drogę do Jezusa. Nie wiem na ile taka hybryda działa poprawnie. Ja wiem, że mam ten skarb na co dzień i nie mam nic przeciwko temu, by ten, kto naprawdę chce podążać za Chrystusem, nie korzystał z duchowości Kościoła prawosławnego. To nie musi być od razu droga konwersji. Prawosławie mówi „przyjdź i zobacz”, a w praktyce bywa tak, że nie zawsze mamy ochotę podzielić się tym, co dostaliśmy od Boga zupełnie za darmo. Ba, wręcz bronimy drzwi przed obcymi.

Statystki są nieubłagane. Nas, prawosławnych jest coraz mniej. Wszędzie. Owszem, historia pokazuje, że nawet kilka osób są w stanie uchronić wiarę i ją przechować, ale gdzie w takim razie jest realizacja przykazań Chrystusa – idźcie w świat, chrzcijcie narody? Musimy działać, musimy się uczyć, musimy doświadczać, musimy praktykować. Kościół rzymskokatolicki w Belgii kiedyś też miał się bardzo dobrze i działał prężnie. Wystarczyło jedno pokolenie by to wszystko legło w gruzach. Dzisiaj chrześcijaństwo podtrzymują tam przy życiu głównie emigranci. A może jednak tutejsze chrześcijaństwo narodzi się na nowo? Może to jest wyzwanie mojego pokolenia? Głosić coś sobą, nie coś sobie głosić.