publicystyka: Nie pędzić razem ze światem – przygotowując się do Bożego Narodzenia (felieton)

Nie pędzić razem ze światem – przygotowując się do Bożego Narodzenia (felieton)

Dominika Kovačević, 09 grudnia 2016

Post Bożonarodzeniowy ma specyficzny charakter w rycie bizantyjskim. Łagodniejszy pod względem (nie)jedzenia aniżeli Wielki Post, lecz jednocześnie nie ma tylu wspomagających przeżycia i wytrwałość nabożeństw. Niejako odzwierciedla on stopniowe Boże objawienie, przygotowanie ludzkości na przyjście Mesjasza krok po kroku – dopiero wraz ze zbliżaniem się Bożego Narodzenia pojawia się coraz więcej tekstów liturgicznych na ten temat, zwłaszcza w ostatnim tygodniu.
Jednak czasem trudno jest dostrzec ten wyjątkowy cykl przygotowawczy w przeciętnym życiu parafialnym z kilku powodów.


Kolędy
Ledwo obchodziliśmy święto Wprowadzenia Bogurodzicy do Świątyni (które jest skądinąd ważnym elementem przygotowawczym do Bożego Narodzenia), do Świąt jeszcze daleko, ale już w cerkwi słyszymy, że… Bóg się narodził. Wśród wielu panuje przekonanie o tym, że kolędy po święcie Wprowadzenia (21 listopada*) można śpiewać – akurat w mojej parafii tak nigdy nie było, ale czytam i słyszę, że w innych cerkwiach w Polsce często tak jest. Nie będę się kłócić z tym czy można czy nie można, raczej chcę wskazać, iż jest to podejście problematyczne, i że lepiej w pierwszej kolejności te pieśni zachować na okres 12 świątecznych dni, tj. od Bożego Narodzenia do Epifanii.

Mam wrażenie, że kiedy w parafii jest niewielka ilość nabożeństw, to siłą rzeczy wierni mają mniejszą możliwość usłyszenia hymnów przygotowawczych, przypisanych do wspomnień świętych zazwyczaj wypadających przecież w tygodniu. Zatem kolędy Bożonarodzeniowe (bo są też dla tych świętych, i to jest inna sprawa) niejako zastępują tę „pustkę”.

Ktoś może stwierdzić, że przecież Chrystus w historii już się narodził, więc to nie jest sprzeczne. Ale przecież Cerkiew każde święto nie tylko wspomina, ale przede wszystkim uobecnia! Nie bez przyczyny w hymnach bizantyjskich wielokrotnie pada słowo „dzisiaj”. W kontakionie Przedświęcia Bożego Narodzenia, śpiewanym – w zależności od tradycji – po okresie święta Wprowadzenia (26 listopada) lub od 20 grudnia słyszymy, że Dziewica dzisiaj dopiero podąża do groty. Czyli tak jakby jeszcze nie urodziła Chrystusa!

Owszem, świat goni, i kolędy oraz piosenki świąteczne można usłyszeć już w listopadzie w supermarketach i radiu, ale… No właśnie, czy Cerkiew niezamierzenie nie wpisuje się w ten nurt, śpiewając kolędy przed Bożym Narodzeniem?… W ten sposób sami pozbawiamy się tego ważnego elementu oczekiwania Chrystusa, a naprawdę jest czymś pięknym – piszę to na przykładzie swojej parafii – kiedy pierwsza kolęda rozbrzmiewa po Liturgii Wigilii (autorstwa św. Bazylego i łączonej z wieczernią, z wyjątkiem kiedy przypada w sobotę i niedzielę), po wprowadzeniu ikony Bożego Narodzenia oraz zaśpiewaniu troparionu i kontakionu tegoż. U nas w cerkwi drugim uroczystym momentem wprowadzenia kolęd jest śpiew jednej z nich po Ewangelii na Bożonarodzeniowej jutrzni – odczytanie Pisma Świętego urzeczywistnia na nowo opisane wydarzenie.

Poza tym, kolędy mówią często o świątecznej radości, a nawet o suto zastawionych stołach, co oczywiście z trwającym postem nie ma nic wspólnego…


Rekolekcje („gowienija”)
Nie każda Cerkiew lokalna może się pochwalić organizowaniem na poziomie diecezjalnym czy parafialnym rekolekcji w okresie postów wielodniowych. Polska Cerkiew akurat taką praktykę ma. Jednakże jej przeprowadzenie różnie wygląda. Niestety, chyba dosyć często ogranicza się ją do samego spowiadania wiernych, ewentualnie krótkiego pouczenia – to w przypadku parafii, bo jeśli chodzi o wyjazdy np. do monasterów, ta kwestia wygląda inaczej.

Rekolekcje – chyba najlepiej w formie co najmniej trzydniowej – to dobre „narzędzie” przygotowujące do danego święta, a także, czy wręcz przede wszystkim, przemiany naszego życia. Myślę, że w rekolekcjach powinien być większy nacisk na pouczenie czy nawet rozmowy duchowe z wiernymi, np. co roku z innym motywem przewodnim – ogólnoduchowym, albo związanym z jednym elementem Bożego Narodzenia czy Objawienia Pańskiego, a może też ze Starym Testamentem, który przygotował Boże Wcielenie? Chodzi o to, że wtedy człowiek przystępuje do spowiedzi bardziej przygotowany, w sposób bardziej przemyślany, a nie jako jeden z tłumu parafian, zaś sama Eucharystia – nie tylko w ramach rekolekcji, ale i później, a pewnie zwłaszcza w Bożonarodzeniową Noc – jest zwieńczeniem kolejnego procesu, czy też kolejnego kroku na drodze do Zbawienia.

W każdym razie, rekolekcji nie można traktować jako sakramentalnego obowiązku do spełnienia, albo jako tylko jednej z tradycji Postu Filipowego.


Spotkania przedświąteczne
To akurat jest problemem bardziej zachodnich chrześcijan, którzy choć mają specjalne adwentowe nabożeństwa i hymny, to post u nich znacznie się spłycił, i okres przygotowawczy momentami zamienia się już w czas Świąteczny (vide „Christmas party”). Jednak i u nas bywają „spotkania wigilijne”, często jeszcze właśnie okraszone kolędami. Co prawda na stole mięsa nie ma, ale często jest on bogaty, nierzadko nawet z ciastami, i właściwie już się czuje atmosferę Święta, choć go nie ma. Zatem, lepiej organizować spotkania już po prostu Świąteczne, po poście.

A czym zastąpić wyżej przytoczone spotkania w Poście Filipowym? Nasuwa mi się refleksja o spotkaniach tematycznych na parafii, specjalnie z okazji tego postu: np. cykl poświęcony świętym, których pamięć czcimy w tym czasie, albo prorokom Starego Przymierza, a może starotestamentowym praobrazom zbawczych wydarzeń… Takie spotkanie nie musiałoby być długie, mogłoby się odbywać raz w tygodniu, pewnie najlepiej wieczorem, np. w piątek, ewentualnie w przypadku parafii diasporalnej po niedzielnej Liturgii, i mógłby je prowadzić duchowny albo odpowiednio przygotowana osoba świecka.


Nabożeństwa Przedświęcia
Ostatnia bolączka naszego wspólnotowego przeżywania Postu Bożonarodzeniowego, a przy tym chyba najbardziej istotna. Jak wspomniałam na początku, konkretne teksty przygotowujące do Świąt pojawiają się stopniowo, przy wspomnieniach danych świętych, a zwłaszcza w ostatnim tygodniu. Rozumiem, że nie zawsze jest możliwość sprawowania Liturgii w dniu pamięci danego świętego, zresztą akurat na nabożeństwie Eucharystycznym (poza kontakionem Przedświęcia, ale to w tradycji np. arabskiej czy greckiej, a niestety nie naszej) tych tekstów nie ma, nie licząc rzecz jasna niedziel Praojców i Ojców. Ale właśnie dlaczego by nie celebrować wieczerni – później, niż o 17, by większa liczba osób mogła przyjść? Albo jutrzni – mogłaby być nawet o świcie czy przed nim, by każdy zdążył, a do tego weszlibyśmy w motyw czuwania, typowy dla tego postu w tradycji zachodniej i niektórych wschodnich, np. egipskiej. Samo przybycie na nabożeństwo w okresie postnym już dużo daje, a słyszenie odpowiednich tekstów – tym więcej.

Niektóre Cerkwie lokalne w Poście Bożonarodzeniowym sprawują w tygodniu, np. w piątki wieczór, kanon modlitewny do Bogurodzicy lub Akatyst – zazwyczaj Zwiastowania, ale bywa, że i inny. Obydwa nabożeństwa ze względu na treść sprzyjają zarówno duchowi pokajania, jak i treściowo przygotowują do wydarzeń Nocy Betlejemskiej. Ponadto często w śpiew refrenów tych nabożeństw włączają się wszyscy zgromadzeni, co zwiększa świadomy udział i poczucie wspólnoty.

Co się tyczy już samego okresu Przedświęcia – czyli w naszej tradycji pięć dni, od 20 do 24 grudnia włącznie – struktura nabożeństw przypomina nieco Wielki Tydzień, wszak to ostatnie chwile przed Zimową Paschą. Hymny pod względem melodii, treści i struktury nawiązują do tych wielkotygodniowych. To bardzo ważny okres w roku liturgicznym, a jednak poza monasterami niestety zapomniany, i w praktyce przeciętnego parafianina podkreślony najwyżej srogim postem – o czym mówią zresztą cerkiewne reguły – a także nabożeństwami ostatniego dnia przygotowań, czyli Wigilii.

Więc, zamiast w ostatnich dniach modlić się usilniej i rozmyślać duchowo… Gonimy po sklepach, stawiamy choinkę do pionu i zastanawiamy się nad jej ozdobieniem, myjemy okna i pucujemy podłogi w mieszkaniu… Cóż, to jest swoisty element świeckiego przygotowania do Świąt. Jednak musimy być bardzo czujni, by nie stanął on ponad tym duchowym przygotowaniem. Tutaj właśnie pomocne byłoby przywrócenie do praktyki parafialnej nabożeństw Przedświęcia, przynajmniej w pewnej części, np. samego jednego typu nabożeństw (jutrznia, wieczernia lub wielkie powieczerze), a może na zmianę – bo ktoś jest w stanie przyjść rano, a ktoś inny wieczorem… Pamiętam, jak w mojej parafii trzy lata temu w tych dniach Przedświęcia były sprawowane codziennie Liturgie – każdego dnia o innej godzinie rano, by każdy miał możliwość zarówno poczuć atmosferę Przedświęcia, a przede wszystkim: by przystąpić do Eucharystii, a często też i spowiedzi. Niestety, z pewnych powodów teraz jest to u nas niemożliwe, ufam jednak, że to się zmieni. Chciałoby się, aby wszyscy wierni w swoich parafiach mieli możliwość prawidłowego obchodzenia okresu Przedświęcia.


Wydaje mi się, że gdyby zastosować się do wyżej wymienionych pomysłów, istnieje większa szansa na lepsze przeżycie Postu Bożonarodzeniowego, jak i samych Świąt – bez syndromu wypalenia, bez poddania się pędowi wokół…


* Daty podano według kalendarza cerkiewnego; dla osób starostylnych, by wyszły one według kalendarza świeckiego, trzeba dodać 13 dni, zatem np. 21 listopada to 4 grudnia.