publicystyka: Nieumyślnie popełniane grzechy

Nieumyślnie popełniane grzechy

tłum. Gabriel Szymczak, 16 września 2020

„Szczerze, ojcze, ten grzech wydarzył się bez mojej wiedzy. To było całkowicie niezamierzone. Nie chciałem i nie myślałem o tym”.

Na ile prawdziwe lub przynajmniej pewne może być takie twierdzenie, i na ile jest ono szczere?

Biblijny argument o niezamierzonej naturze wielu grzechów został przedstawiony w rozdziale siódmym Listu św. Pawła do Rzymian. Apostoł Narodów ogólnie przedstawia tam pełen sprzeczności charakter funkcjonowania duszy ludzkiej, jeśli chodzi o jej związek z jednej strony z prawem Bożym, a z drugiej strony z zamieszkującym ją grzechem.

Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię… A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech… Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka”.

To prawda, istnieją mimowolne, nieświadome grzechy. Nagłe pokusy lub nieoczekiwane sytuacje w naszym codziennym życiu i relacje międzyludzkie mogą, przynajmniej pozornie, być czynnikami odpowiedzialnymi za grzech, który popełnimy nieumyślnie.

Jednak patrząc z innego punktu widzenia, nieświadome lub mimowolne grzechy wydają się stanowić zagrożenie dla czujnego sumienia ludzi zaangażowanych w duchową walkę. Czające się tu niebezpieczeństwo pośrednio wiąże się z faktem, że to my sami, będąc często jedynymi własnymi krytykami, ujawniamy z całą ‘uczciwością’ jedno z naszych wykroczeń, upadek, grzeszną myśl lub zwątpienie, lub pragnienie, które jest niezgodne z poziomem duchowym, który staramy się utrzymać.
Osądzamy siebie, swoje myśli i czyny, i zapewniamy siebie, że nasz grzech był mimowolny. A poza tym, ponieważ jesteśmy o tym przekonani, to „w dobrej wierze” staramy się przy pomocy tych samych argumentów przekonać innych, nawet naszego spowiednika, że było to mimowolne.
„Co mogę powiedzieć, ojcze? Jestem zdumiony sobą. To tak, jakbym stracił wszelką kontrolę i zrobił coś, czego nie planowałem, co nie było moim wyborem, czego nie chciałem”.

W przypadku takich stwierdzeń święty Bazyli Wielki zauważył: „Ludzie, którzy są zmuszeni do jakiegoś grzechu, a tego nie chcą, powinni wiedzieć, że do tego czasu byli związani z innym grzechem, który już w nich istniał, który świadomie kultywowali i że teraz pociąga ich ten istniejący wcześniej grzech i pociąga ich to, czego nie chcą”.

Ta uwaga św. Bazylego podważa podstawy wszelkich twierdzeń dotyczących nieświadomości grzechu, ponieważ podważa zakres, w jakim nieświadomy grzech jest rzeczywiście niezamierzony. Czy możesz być pewien, że twoje mimowolne grzechy są naprawdę niezamierzone i nie są naturalnymi pochodnymi wcześniej istniejącego i już dobrowolnie popełnionego grzechu? Rzeczywiście, "kto zrozumie jego występki?"

Ludzie, którzy znają Ojców, rozwiązują ten problem przez przezwyciężenie argumentów przedstawionych przez swoje grzeszne ja. Ponieważ znają niebezpieczeństwo, jakie może leżeć w tej linii myślenia dotyczącej mimowolnej natury grzechu, chronią się przed nim, uznając (zawsze i wszędzie) swoją absolutną, osobistą grzeszność za naturalny stan swego życia duchowego.

Innymi słowy, w pełni wierzą w sposób, który nie odrzuca żadnego argumentu, że są najbardziej grzesznymi ze wszystkich ludzi urodzonych od czasów Adama. Ta świadomość grzeszności wyraża się jasno i charyzmatycznie w troparach Wielkiego Kanonu, co dokładnie odpowiada wyznaniu św. Pawła, „z których ja jestem pierwszy”. „Nie ma w życiu grzechu, ani czynu, ani zła, którego ja, Zbawco, nie popełniłbym rozumem, słowem i samowolą. Ja jeden zgrzeszyłem przed Tobą, zgrzeszyłem bardziej niż wszyscy, Chryste Zbawco”. „Kiedy badam swe czyny, Zbawco, to widzę, że wszystkich ludzi przewyższyłem w grzechach, gdyż zgrzeszyłem mędrkując rozumem, a nie z niewiedzy”. „Zgrzeszyłem, jak nierządnica wołam do Ciebie: Ja jeden zgrzeszyłem przed Tobą. Przyjmij, Zbawco, ode mnie jako olejek moje łzy”.

Mając tę świadomość całkowitej osobistej grzeszności, tacy ludzie oczyszczają swój wewnętrzny świat dzięki oświeceniu przez Ducha Świętego i uwalniają się w ten sposób od bezcelowego, a nawet niebezpiecznego myślenia, które raczej przyciemnia, niż oświetla rzeczywistość ich osobistego stanu grzechu. „On wie, co jest ukryte w sercu”.

W rzeczy samej. Według św. Maksyma Wyznawcy, tylko Bóg rozumie, że nie jesteśmy w stanie zajrzeć w głąb naszej duszy. To On widzi i sprawiedliwie ocenia wszystkie nasze działania. Nawet „ukryty ruch duszy i niewidzialny impuls”. Tylko On rozumie przyczyny i powody tych ukrytych ruchów duszy i „końca wszystkiego, o czym wcześniej pomyślano”.

Taka jest prawda. Jak dalece niezamierzony grzech może być naprawdę niezamierzony według Bożego sądu?

Ioannis Kornarakis

za: Pemptousia

tłumaczenie fragmentów Wielkiego Kanonu Pokutnego - ks. dr Henryk Paprocki

fotografia: vlasler /orthphoto.net/