publicystyka: Znaki Kościoła - Kościół jako jeden

Znaki Kościoła - Kościół jako jeden

tłum. Gabriel Szymczak, 07 lipca 2020

W każdą niedzielę wyznajemy w Credo, że Kościół jest „jeden” - to znaczy wyznajemy jedność Kościoła Bożego. Ale co oznacza to wyznanie wiary? W jakim sensie Kościół jest jeden? Nie może to oznaczać, że na jeden Kościół składają się wszystkie, różne wyznania chrześcijańskie, ponieważ kiedy pisano te słowa Credo, nie istniały różne denominacje. Credo mówi tu raczej, że jedność Kościoła jest jak jedność chrztu.

W Credo wyznajemy także wiarę w „jeden chrzest na odpuszczenie grzechów”. Rozumiemy przez to nie tylko, że Kościół nigdy nie powinien chrzcić osoby po raz drugi (aczkolwiek jest to prawda). Chodzi raczej o to, że gdziekolwiek i przez kogokolwiek człowiek został ochrzczony, ten chrzest pozostaje jednym i tym samym, i daje to samo zbawienie. Chrzest nie jest bardziej święty ani skuteczniejszy w Jerozolimie czy Rzymie niż w Vancouver czy Langley, i chrzest nie daje większego zbawienia, jeśli dokonany został przez żywego świętego, a nie raczej tępego i miernego kapłana. Chrystus oferuje to samo odrodzenie, przebaczenie i usynowienie poprzez chrzest, niezależnie od tego, gdzie chrzest jest przyjmowany i przez kogo jest on dany. W ten sposób chrzest pozostaje jednym i tym samym chrztem na całym świecie.

W ten sam sposób Kościół jest jednym i tym samym Kościołem, bez względu na lokalizację. Chrystus - lud Boży gromadzący się w Langley, jest tym samym Chrystusem - ludem Bożym gromadzącym się w Jerozolimie, więc Kościół w Langley jest tym samym Kościołem, co ten w Jerozolimie.
Jest tak, ponieważ Chrystus obiecał swoją obecność, ilekroć Jego ludzie gromadzić się będą w Jego imię, niezależnie od miejsca, a obecność Chrystusa jest pełna i niepodzielna. W swojej ostatniej modlitwie arcykapłańskiej modlił się, aby Ojciec dał im dar tej jedności, jednocząc ich ze sobą. Modlił się, aby wszyscy, którzy w Niego wierzą, „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno […]. Chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy” (J 17, 21-22). Słowa „aby wszyscy stanowili jedno” zostały źle zrozumiane. Są często używane w kontekstach ekumenicznych, aby wyrazić radosną nadzieję, że wszystkie podziały wyznaniowe zostaną ostatecznie przezwyciężone, a wszystkie różne wyznania połączą się, by stać się jednym Kościołem. Mówi się, że to musi się kiedyś wydarzyć, ponieważ Chrystus modlił się, „aby wszyscy stanowili jedno
.
Ale te słowa nie zostały wypowiedziane w kontekście różnych denominacji wyznaniowych w podzielonym świecie chrześcijańskim, ale przed dniem Pięćdziesiątnicy. Nie wyrażają nadziei na przezwyciężenie istniejących podziałów, ale obietnicę, że podział ten nie nastąpi. Z powodu daru chwalebnej obecności Chrystusa pośród tego, co jest Jego, od dnia Pięćdziesiątnicy Kościół będzie miał dar niezniszczalnej jedności, która jednoczy Ojca i Syna. Brak jedności i podział między Ojcem a Synem jest niemożliwy, a dzięki modlitwie Chrystusa, jedność i podział między Jego naśladowcami również nie będzie możliwy.

Jedność Kościoła nie zależy zatem od ludzkiej woli, ale od obietnicy Chrystusa. Jedność nie jest przyszłym celem, do którego dążymy, ale darem, który już otrzymaliśmy. Dlatego Kościół nigdy nie może utracić swojej zasadniczej jedności. Podział może nastąpić (i niestety już nastąpił), gdy ludzie odrywają się od niepodzielnie zjednoczonego Kościoła; jednak zasadniczy podział nie może mieć miejsca w Kościele. Jedność Kościoła nie jest ideałem, ale jednym z jego znaków rozpoznawczych. Jest jak świętość, powszechność i apostolstwo - jeśli Kościół przestanie być święty, powszechny lub apostolski, przestanie być Kościołem. W ten sam sposób, jeśli Kościół straci jedność, przestanie być Kościołem.

Ta jedność przejawia się w jedności wiary i życia - tj. we wszystkich członkach Kościoła, trzymających się tych samych przekonań i tych samych standardów sprawiedliwego życia. Ta jedność wiary była tym bardziej imponująca we wczesnym Kościele, jeśli uświadomimy sobie niewiarygodną różnorodność, jaka wówczas istniała. W tamtych czasach Kościół w jednym mieście bardzo różnił się od Kościołów w innych miastach. Każdy miejscowy pasterz (tj. każdy biskup) w liturgii odmawiał własną anaforę lub modlitwę eucharystyczną, podczas chrztu odmawiał różne modlitwy, czytał różne części Pisma Świętego podczas niedzielnej liturgii (tj. używał innego lekcjonarza), miał nawet inny kanon Nowego Testamentu, w którym niektóre Kościoły (na przykład) czytały Księgę Objawienia jako Pismo Święte, a inne Kościoły tak jej nie traktowały.

Pomimo tak wielkiej różnorodności praktyki liturgicznej, leżąca u jej podstaw wiara była identyczna: wszyscy wierzyli tak samo, jeśli chodzi o Chrystusa, ludzkie dylematy i drogę zbawienia. Ten podstawowy zestaw prawd wiary (czasem nazywany „regułą wiary”) zjednoczył wszystkie Kościoły na całym świecie. Kościół był jeden nie tylko dlatego, że gdziekolwiek się gromadził, napotykał tego samego Chrystusa, ale także dlatego, że gdziekolwiek był - rozproszony po całym świecie - wyznawał tę samą wiarę.

Ta jedność wiary została wyrażona w jedności eucharystycznej. Ponieważ chrześcijanie w Tesalonikach wyznawali tego samego Chrystusa i wierzyli w to samo, co chrześcijanie w Efezie, chrześcijanie w Efezie mogli otrzymać Eucharystię w Tesalonikach i odwrotnie. To odróżniało ich od „chrześcijan” w Efezie, którzy wierzyli inaczej niż chrześcijanie w Tesalonikach lub żyli według innych norm prawości. Jeśli ci, którzy w Efezie nazywali siebie chrześcijanami, wierzyli w dziwne rzeczy dotyczące Chrystusa (na przykład, że On nie był Bogiem) lub jeśli mieli inne standardy moralne (na przykład wierzyli, że wszeteczeństwo jest dopuszczalne), to chrześcijanie w Tesalonikach nie uznaliby ich za członków tego samego Kościoła i nie udzieliliby im Eucharystii, gdyby ci ich odwiedzili. Wzajemne dawanie i przyjmowanie Eucharystii działało jako wyraz jedności. Każdy mógłby otrzymać Komunię Świętą od innych jeśli tylko ich wiara i życie były takie same. W ten sposób herezja została wykluczona z Kościoła, a jego wiara i życie zachowane w nienaruszonym stanie dla przyszłych pokoleń.

Co to oznacza dla nas praktycznie dzisiaj? Wskazałbym dwie rzeczy.

Po pierwsze, oznacza to, że naszym ekumenicznym zadaniem jest pomóc chrześcijanom oderwanym od Kościoła przez przypadek historii osiągnąć pełnię prawdy. Nie może być skrótu do wspólnoty eucharystycznej. Jedność Kościoła pozostaje zakorzeniona w prawdzie, zarówno w wierze, jak i moralności. Możemy ulec pokusie, aby spojrzeć na rozczarowane twarze naszych chrześcijańskich bliźnich, gdy odmawiamy im Eucharystii podczas prawosławnej Liturgii i obniżyć historyczną poprzeczkę. Musimy jednak mniej patrzeć na te rozczarowane twarze, a bardziej na nienarodzone twarze naszych wnuków, ponieważ nie podziękują nam, jeśli rozwodnimy i wypaczymy wiarę, i przekażemy im zniszczone dziedzictwo.
Zrobilibyśmy też krzywdę naszym oddzielonym braciom mówiąc im, że prawda ma mniejsze znaczenie niż ich uczucia, ponieważ z pewnością tak samo zależy im na prawdzie, jak nam.

Po drugie, musimy uznać, że schizma i odstępstwo od jedności Kościoła zawsze zaczyna się na szczeblu lokalnym. Na początku każdej herezji i wynikającej z niej schizmy ktoś gdzieś nie zgodził się z kimś w miejscowej wspólnocie, spowodował zamieszanie, utwardził swoje serce, a potem odszedł, aby założyć własną grupę. Ojcowie nienawidzili schizmy nie tylko dlatego, że odstępcy mylili się w zakresie teologii, ale dlatego, że uznawali schizmę za brak miłości. Nie powinniśmy pozwolić, aby lokalne kłótnie wprowadzały nas w schizmę lub doprowadzały do zakładania nowych Kościołów; nasze dusze są jednak również niszczone przez pozbawione miłości sprzeczki. Jest tak, jak powiedział św. Jakub: w naszych lokalnych wspólnotach wszyscy musimy być chętni do słuchania, nieskorzy do mówienia i nieskorzy do gniewu (Jk 1,19).
Miłość zaczyna się w domu, zarówno pod względem jałmużny, jak i jedności kościelnej. Wyznanie wiary w jeden Kościół oznacza wzięcie na siebie odpowiedzialności za miłość, wybaczenie i szybkie uzdrawianie naszych sporów. Tylko w ten sposób możemy pozwolić miłości być doskonałą więzią jedności, utrzymującą jedność Ducha w więzi pokoju.

o. Lawrence Farley

za: No Other Foundation

fotografia: marian_do /orthphoto.net/