publicystyka: "Nie moja wola, lecz Twoja wola niech się stanie..."

"Nie moja wola, lecz Twoja wola niech się stanie..."

tłum. Klaudia Ambrożewicz, 12 października 2019

Bóg zadziwiająco kieruje każdym człowiekiem. Jeden rodzi się w wierzącej rodzinie i z mlekiem matki przyswaja zasady chrześcijańskiego postępowania. Ktoś inny, dożywszy podeszłego wieku, w żaden sposób nie może przekroczyć progu Królestwa Bożego.

Nie tak dawno nasze siostry miłosierdzia, niosące posługę w II Miejskim Szpitalu Klinicznym, poprosiły mnie o wyspowiadanie już bardzo słabego i starszego człowieka. Jak się potem okazało, miał 92 lata. Już praktycznie nie rozmawiał, tylko monosylabami odpowiadał na pytania. Nie miał już nikogo z rodziny: poprosił, aby zawołać jego żonę, ale ta zmarła 8 lat temu, nie powiedziano mu także o śmierci syna, aby go nie smucić.

Kiedy przyszedłem, przede mną leżał szczupły wysoki mężczyzna ledwie poruszający ustami.
Zapytałem go:
- Czy jesteś ochrzczony?
- Nie.
- A chciałbyś przyjąć chrzest?

Na co odpowiedział zupełnie zdecydowanie:
- Tak.
- Więc może podejmij decyzję i ochrzcij się? Jesteś już całkiem dorosły.
- Tak

Odszedłem, planując przyjść do niego ponownie jutro, a siostry poprosiłem: „Porozmawiajcie z nim”.
Przychodzę następnego dnia, a siostra mówi mi:
- Raz powiedział „tak, ochrzczę się”, ale potem zmienił zdanie.

Powiedziałem:
- Zajdźmy jeszcze raz na wszelki wypadek.
(I mimo wszystko poprosiłem, by przyniosły wszystko, co niezbędne do Chrztu.)

Zapytałem go:
- Jak masz na imię?
- Eliasz

Znów zapytałem:
- Może przyjmiesz chrzest. Przecież nie możemy przyjmować Eucharystii, jeśli nie jesteśmy ochrzczeni. Zdecydujesz się?
- Tak – odpowiedział.
I ochrzciłem go.

Przysłali mi do pomocy dwie siostry z innego oddziału. Jedna z nich poszła do pielęgniarki, by dowiedzieć się, jak dokładnie i w pełni nazywa się ten człowiek. Przychodzi z powrotem, bardzo uważnie patrzy na niego i mówi: „Wiesz, ojcze, to jest mój nauczyciel. Wykładał w naszej Akademii Sztuk”. Od razu go nie poznała, gdyż leżąc miał zupełnie inny wyraz twarz. Okazało się, że to Eliasz Kurgan.

Przypomniało mi się, że mój syn (który też uczył się w Akademii Sztuk) chodził do tego nauczyciela, odwiedzał go, a ja ciągle mówiłem mu: „Twoim głównym zadaniem jest porozmawiać z nim o Bogu, przecież jest on już w takim wieku”, a syn odpowiadał mi: „Zaczynam mówić, a on ucieka od rozmowy”. A teraz trafił do szpitala i ja spotkałem go, nie znając go osobiście.

Jest profesorem, uczniowie bardzo go lubią, ciągle odwiedzają. Jest bardzo wykształconym, taktownym człowiekiem starej szkoły, ale w tym momencie spojrzałem na niego jak na zwykłą osobę, która jest bardzo chora. Zaczęliśmy z nim rozmawiać (po Chrzcie i Eucharystii zaczął mówić, nie głośno, ale tak, że wszystko było zrozumiałe). Powiedziałem mu, że Cyryl, który często go odwiedzał w domu, jest moim synem.

Jak to wszystko zaskakująco wyszło…
Bóg prowadzi człowieka tylko Jemu wiadomymi ścieżkami; pomimo naszego oporu (staramy się dopiąć swego, nie słuchamy Go) On delikatnie przybliża nas do Królestwa Bożego.

Wydawałoby się, że w mieście jest tylu ludzi, ale w pewnym momencie człowiek, któremu jesteś potrzebny i którego Ty potrzebujesz - spotykacie się, abyście obaj mogli coś zobaczyć.

Jak zapewne szczęśliwi byli święci, którzy we wszystkim widzieli Opatrzność Bożą! Każdego człowieka witali słowami: „Moja Radość!”, rozumiejąc, że Bóg posyła go z jakiegoś powodu - aby dać coś temu człowiekowi i od niego otrzymać jakąś korzyść. Nie ma przypadków, jest zaskakująca Opatrzność Boża we wszystkich naszych spotkaniach, czynach i słowach. Dlatego bardzo chciałoby się, aby każde słowo zostało zasiane w dobrą ziemię. W tym celu trzeba bardzo uważać na słowa. Nie wystarczy wiedzieć, co chcesz powiedzieć, nie wystarczy twoje doświadczenie i zrozumienie, potrzebujesz współdziałania z innymi - „pole musi zostać zaorane”: trzeba mówić człowiekowi to, co on może przyjąć. Co będzie z korzyścią dla tego konkretnego człowieka? Aby przyjął; aby twoje słowa i czyny były podyktowane tym, czego chce Bóg. To już oczywiście mądrość i dar Boży, ale praktyka pokazuje, że Bóg daje wszystko, o co poprosimy w naszym życiu. Może nie w czasie, kiedy chcemy to otrzymać, ale wszystko i nawet więcej od tego, o co poprosimy, Bóg nam daje.

Trzeba starać się znaleźć w sobie możliwość, aby wzmocnić swoje słowo modlitwą do Boga, jakimiś działaniami wstępnymi, aby było ono naprawdę żywe, aby dotknęło serca, nie odbiło się, nie odleciało, lecz zakorzeniło się i dało dobre owoce, które Bóg chce zasadzić.
„Nie moja wola, lecz Twoja wola niech będzie!”

o. Walery Zacharow

za: monastery.ru
 
fotografia: kcenia.belova /orthphoto.net/