publicystyka: Przychodzą do Chrystusa, a muszą grać w teatrze...

Przychodzą do Chrystusa, a muszą grać w teatrze...

tłum. Gabriel Szymczak, 11 września 2019

„Dzisiaj ludzie, którzy szczerze należeli do Cerkwi Prawosławnej od wielu lat, którzy uczestniczyli w Sakramentach i poddawali się tradycyjnej dyscyplinie, opuszczają Cerkiew. Jak to się dzieje, że osoba, która jest w Cerkwi od 30 lat, nie przyjmuje już Komunii? Niektórzy świeccy duchowo przerośli doświadczonych kapłanów; co oni otrzymują w ofercie? Dlaczego nie jest dobrze - tak, jak w szkole podstawowej – kazać im „siadać przy biurku”, żądać „podniesienia ręki”? Jak faktycznie realizowana jest chrześcijańska wolność dojrzałej osoby? Czy świecki może nauczać? Jak odpowiedzieć na pytania ludzi wymagających dialogu? ”- rozmowa z ojcem Teodorem Borodinem.

Najtrudniejszą rzeczą jest wzrastać jako chrześcijanin w wolności

- Ojcze Teodorze, Cerkiew opuszczają nie tylko ci ludzie, którzy w niej wyrośli, ale także ci, którzy przybyli do Cerkwi już w świadomym wieku. Dlaczego tak się dzieje?

- Powody odejścia są różnie interpretowane przez różne osoby. Na przykład o. Piotr (Meszerinow) uważa, że głównym powodem jest fakt, że nie ma odpowiedniego nauczania dla ludzi o długim „stażu” cerkiewnym.

Pod względem intelektualnym zgadzam się z nim, ale co do istoty nie. Po pierwsze, wierzę, że Główny Nauczyciel kocha tych ludzi i nigdy nie zrezygnuje z walki o nich, nawet jeśli drogi Jego Opatrzności są dla nas niezrozumiałe. Po drugie, kolosalne dziedzictwo Świętych Ojców dotyczy właśnie tego, jak rozwijać chrześcijańską duszę. Spójrz na dwie trzecie Filokalii. Tam tylko forma jest monastyczna, a sama nauka jest wspólna dla wszystkich. W istocie nie ma odrębnego „monastycznego chrześcijaństwa”. Ponadto, nie może być ogólnej nauki dla dojrzałych chrześcijan. Wszystko jest tak indywidualne, że tego doświadczenia nie można zapisać i opublikować. Gdyby zostało napisane, to takie „stałe pożywienie” mogłoby zaszkodzić tym, którzy według Apostoła Pawła nadal potrzebują mleka (1 Kor 3, 1). Sam Chrystus powołuje jednego człowieka, aby był uczniem, nie pozwalając mu iść na pogrzeb swojego ojca, a następnie odmawia innemu człowiekowi, który chce iść za Nim. Chrystus jest Jeden, ludzie są różni. Po czwarte, nauczanie, pedagogika, tłumaczone są jako prowadzenie dzieci. Ale co może być powszechnym nauczaniem dla osób dorosłych?

O. Piotr ma rację, że ogólnie przyjęte praktyki życia Cerkwi, uważane za obowiązkowe, są takie same dla nas wszystkich, a ta praktyka została zaprojektowana dla przybyszów. To ogromny problem.

Możemy opisać katechumena jako ucznia szkoły podstawowej, pierwszego poziomu. Powinien być nauczony, jak zadawać pytania, jak podnosić rękę i pisać czytelnie. Oczywiście takie podejście jest niewłaściwe w przypadku uczniów szkół średnich i uniwersytetów.

Jednocześnie okazuje się, że dla prawosławnych chrześcijan istnieje jeden jedyny plan osobistego życia w Cerkwi, bez żadnych różnorodności. Istnieje jedna zasada modlitwy - rano i wieczorem - i tylko jeden sposób na przygotowanie się do Komunii Świętej, i jeden system postu.

Człowiek stopniowo wzrastający w wierze wchodzi w bardzo trudną i pełną sprzeczności sytuację w związku z tym brakiem alternatywy. Co to jest modlitewnik? Jest to podręcznik oferujący piękne wzory modlitw, podpisane wielkimi imionami świętych, a Cerkiew jest pewna tych modlitw. Nowego człowieka należy nauczyć modlić się, aby pokochał ten proces. Początkującego należy także nauczyć ascezy, aby wyjaśnić, że nie ma chrześcijaństwa bez ascezy. Musi stopniowo nauczyć się widzieć, że grzech niszczy jego duszę. Kapłan nie musi mówić człowiekowi, który jest aktywny w cerkwi od 15 lat: „Nie oglądaj tego serialu”; ważne, aby człowiek sam to zrozumiał.
Ważne jest, aby ludzie chcieli czytać literaturę duchową, a kapłan może jedynie doradzić, które książki przeczytać.

Ważne jest, aby rozpalić w człowieku pragnienie Ciała i Krwi Chrystusa, aby rozumiał, że nie może żyć bez sakramentu, a kapłan nie musi już decydować za niego, kiedy przyjmować Komunię, a kiedy nie.

Najtrudniejszą rzeczą w duchowym ojcostwie jest to, że chrześcijanin musi wychowywać się w wolności. Wolność i umiejętność właściwego korzystania z niej (Gal 5, 13) to najważniejsze cechy dojrzałego chrześcijanina. Kapłan ma obowiązek wychowywać swoich parafian w wolności, nie rządząc nimi. Ale, tak jak dzieje się to w wychowaniu dzieci, jeśli chcesz nauczyć je, jak żyć właściwie i niezależnie, to w miarę dorastania musisz dać im przestrzeń do podejmowania własnych decyzji, ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Nie ma innego wyjścia.

Nawiasem mówiąc, wiele osób dopiero od niedawna będących w Cerkwi, bardzo mocno się temu opiera: chcą przenieść odpowiedzialność na kapłana. Ale zadaniem ojcostwa jest zapewnienie, aby nasze dzieci żyły właściwie pod naszą nieobecność. Święty Jan Klimak mówi, że prawdziwego syna poznaje się pod nieobecność ojca. I tak mówi szczególnie o duchowym ojcostwie. Jeśli nie ma wolności, jest to fałszywe chrześcijaństwo.

Każdy chrześcijanin musi przejść przez stan neofity, a także okres bycia „opuszczonym przez Boga”. A jeśli po latach spędzonych w Cerkwi ktoś znajduje się w stanie zarówno radości, jak i pokuty, muszą istnieć opcje.

- Jakie opcje? Różne rodzaje wysiłku duchowego?

- Tak, na przykład życie modlitewne. Jaka jest ranna i wieczorna reguła? To czas spotkania się z Bogiem na początku i na końcu dnia. Co pomaga ci teraz spotkać Boga? Dla kogoś, w każdym okresie jego życia, będą to poranne i wieczorne reguły z modlitewnika; dla kogoś innego byłoby to czytanie Ewangelii, dla kogoś modlitwa Jezusowa, dla kogoś innego - po prostu cisza, dziękczynienie lub wychwalenie. Ostatecznie całe życie duchowe, a zwłaszcza modlitwa, oferuje wielką kreatywność, a jej nie można narzucić. Kreatywność różni się nie tylko pomiędzy różnymi ludźmi, ale nawet ta sama osoba jest kreatywna na różne sposoby na różnych etapach swego życia.

Przygotowując ludzi do Komunii Świętej, wydaje się, że stawiamy każdemu identyczne (i raczej zaawansowane) wymagania. Ale zapominamy, że istnieją znane warunki wystarczające do przyjęcia Komunii Świętej, ustanowione przez Cerkiew dawno temu - właściwa wiara; pragnienie uczestniczenia w Komunii; brak poważnych grzechów, których nie żałowano; jeśli to możliwe, pokój ze wszystkimi; skruszone serce; i wreszcie post eucharystyczny (od soboty o północy). Cała reszta to tylko środek do celu, a środki mogą się zmieniać, gdy nie działają lub stają się nieistotne.

To mam na myśli: załóżmy, że sportowiec na poziomie olimpijskim i chłopiec, który trenował przez trzy miesiące, przychodzą na tę samą siłownię, aby ćwiczyć. Nie mogą trenować w tej samej grupie. Jeśli grupa skupi się na najmłodszych, nie da to nic przydatnego sportowcowi, a styl treningu na poziomie zawodowym może być bardzo szkodliwy, a nawet okaleczający dla początkującego ucznia. Jednak zgodnie z zasadą Komunii wygląda na to, że mamy tylko jedną „rozgrzewkę” dla wszystkich.
Naprawdę, osoba, która długo chodzi do cerkwi, to osoba, która ma pewne umiejętności modlitewne i siłę woli, aby natychmiast stawić się przed Bogiem i od razu poczuć, kiedy Duch Święty odszedł od niej i zrozumieć, dlaczego tak się stało. Podobnie jak olimpijczyk, zawsze gotowy do walki, nawet bez rozgrzewki.

Następnie nieuchronnie dochodzimy do kwestii spowiedzi dla tych ludzi. [W Rosji zwyczajowo przychodzi się na spowiedź w sobotę lub niedzielę, przed każdą komunią]
Niedawno rozmawiałem z drogim przyjacielem, który uczęszcza do cerkwi od prawie trzydziestu lat. Okazało się, że on nie przyjmował Komunii przez długi czas. Powiedział, że w parafii obok jego domu nie pozwalają przyjąć Komunii bez spowiedzi.

- Jak w większości rosyjskich parafii…

- Zgadza się, taka tradycja się rozwinęła. Nasza rozmowa z tym człowiekiem odbyła się w tygodniu Pasji. A ten przyjaciel, mimo to podchodząc do spowiedzi, powiedział mi ze łzami w oczach: „W obliczu tego pokrwawionego Człowieka nie mogę jedynie żałować, że spędziłem wczoraj trochę więcej czasu przy ekranie komputera...” Człowiek jest tak głęboko i słusznie poruszony tym, że Chrystus umarł za niego, że nie może zawracać sobie głowy drobiazgami.

Tacy ludzie mają surowe podejście do siebie, oczekując prawdziwej surowej spowiedzi i nie są gotowi, aby to zrobić po prostu dlatego, że jest to wymagane za każdym razem. Wiedzą, jak to się dzieje, gdy spowiedź przemienia twoją duszę i zmienia się twoje życie; jest to wysoki standard, którego od siebie wymagają. Chcą często przyjmować Komunię, ale nie można odbywać takiej spowiedzi przed każdą Komunią. Co więcej, pokutujące serce jest już ich zwykłym stanem.

Co oferujemy takim osobom? Znam wielu duchownych starszych ode mnie, których duchowemu doświadczeniu ufam, i oni rozwiązują ten problem w następujący sposób. Niektórzy z nich mówią, że pozwalają takim parafianom przejść modlitwę rozgrzeszenia. Niektórzy sugerują, aby przyjść do spowiedzi w posłuszeństwie Cerkwi i powiedzieć: „Zgrzeszyłem czynem, słowem i myślą”. Niektórzy kapłani zezwalają zaufanym parafianom na komunię bez spowiedzi, ponieważ ci ludzie już obserwują swoje dusze.

Dwie pierwsze opcje są nadal bardzo mylące dla wielu osób. W końcu słyszą: „Oto Chrystus stoi tu niewidzialnie, przyjmując twoje wyznanie”. Czują, że muszą zbliżyć się do Chrystusa i zagrać w przedstawieniu teatralnym.
Rozumieją, że sakrament jest działaniem Boga, że Chrystus naprawdę tu stoi i nie są gotowi na ten teatr; nie mogą wymienić swego związku z Chrystusem na coś takiego.

Okazuje się, że tradycja spowiedzi przed Komunią jest palącym pytaniem dla takich ludzi; utrudnia im życie eucharystyczne. A my nie szukamy rozwiązania tej sprawy. Możemy nadal przymykać na to oko, ale są tacy ludzie i ich liczba rośnie. Niektórzy z nich przestają przyjmować Komunię, a wtedy może być już całkiem blisko do opuszczenia Cerkwi. Dzieje się tak również dlatego, gdyż ich dojrzałe dusze najbardziej odczuwają niewłaściwość modlitwy podczas Liturgii bez Komunii. Boli ich, że są przy Eucharystii, ale nie biorą w niej udziału. I ja czuję to samo, gdy nie przystępuję do Komunii podczas Liturgii. Inni kapłani również czują to samo.


Gdy młody kapłan nie szanuje starych parafian

- Dokument zatytułowany „O uczestnictwie wiernych w Eucharystii” został przyjęty [w Cerkwi rosyjskiej] w 2015 roku. Dlaczego nie następują zmiany?

- Ten dokument i dyskusja o nim były pociechą dla nas wszystkich, ponieważ być może po raz pierwszy od czasu Soboru Cerkwi Rosyjskiej w latach 1917–1918 cała społeczność cerkiewna tak entuzjastycznie omawiała kwestię ważną dla wszystkich. W tym przypadku było to przygotowanie do tego sakramentu. Otrzymano tysiące odpowiedzi i wprowadzono wiele zmian. To wspaniale!

Jednak nawet po przyjęciu tego dokumentu nadal udajemy, że kategoria osób, o których mówię, nie istnieje. Dokument mówi, że w niektórych przypadkach spowiednik może pobłogosławić wiernego na kilkakrotne uczestnictwo w Ciele i Krwi Chrystusa w ciągu jednego tygodnia bez spowiedzi poprzedzającej każdą Komunię Świętą (dotyczy to Tygodnia Męki Pańskiej, Wielkiego Tygodnia, okresu między Bożym Narodzeniem a Teofanią). Dlaczego ten dokument nie mówi, że kapłan, który zna parafianina od wielu lat, może udzielić osobistego błogosławieństwa, aby przystępował do Świętego Kielicha, kiedy jego dusza tego zapragnie i przychodził do spowiedzi w razie potrzeby, ale nie rzadziej niż raz w pewnym okresie. Na przykład raz w miesiącu. W końcu tak czynią niektóre Kościoły lokalne. Dlaczego jest to możliwe u Greków, ale nie u Rosjan?

Pierwotne powody są jasne. W Grecji tradycyjne życie kościelne nigdy nie zostało przerwane przez ateizm. Tam ludzie dorastają i uczą się od rodziców i spowiedników, jak prowadzić głębokie i odpowiedzialne życie eucharystyczne. Ale w latach 90. i 2000. w Rosji nie można było przejść bezpośrednio do tego trybu. Fakt, że do lat 90. mieliśmy obowiązkową spowiedź przed Komunią, jest moim zdaniem wyraźnym działaniem Ducha Świętego. To była Boża Opatrzność dla Cerkwi. To właśnie miejsce spowiedzi stało się punktem wprowadzenia ludzi do Cerkwi, miejscem pracy misjonarskiej nad wejściem w życie Cerkwi dziesiątek tysięcy ludzi, będących dotychczas poza nią. Spędziliśmy tysiące godzin spowiadając, odpowiadając na pytania, i to był jedyny konieczny i właściwy sposób. Ale wielu naszych parafian już przeszło ten etap, nie są już „pierwszoklasistami”, nawet „studentami uniwersytetów”. Są jak doktoranci i specjaliści. Żyją głębokim, nasyconym życiem duchowym; trzeźwym i zgodnym z prawdą. Jeśli kapłan ma zaufanie do wiernego, powinien być w stanie udzielić błogosławieństwa na przyjęcie Komunii, gdy świecki tego potrzebuje. Ważne jest, aby sami parafianie podejmowali takie decyzje. Ale ponieważ nasza praktyka jest jedna dla wszystkich, niektórzy ludzie wpadają na ścianę. Wielu z nich przerywa życie eucharystyczne, i jednocześnie ustaje ich życie w Cerkwi: nie ma drugiego bez pierwszego. Wiemy, czym jest ekskomunika: ma miejsce, gdy człowiekowi mówi się, że nie może przyjąć Komunii.

Rzeczywiście, należy pracować z katechumenami być może przez 10 lub 15 lat. Czasami ludzie po prostu nic nie wiedzą i mogą nie rozumieć najważniejszych prawd wiary. Albo mogą mieć jakieś dzikie idee na temat chrześcijaństwa, idee, z którymi nie należy mieć nic wspólnego.

Na przykład ktoś może powiedzieć na spowiedzi: „Minęły już trzy tygodnie Wielkiego Postu i nie popełniłem cudzołóstwa w tym okresie, ponieważ jest to Wielki Post. Chcę przyjąć Komunię.” Gdybym nie spotkał tego człowieka, poszedłby do Kielicha, a po Passze kontynuowałby to, co robił przed Wielkim Postem. Taka osoba musi najpierw przybyć na spowiedź, abyśmy mogli porozmawiać…

Ale teraz nie mówimy o takich ludziach. W tym momencie powstało niesamowite pokolenie cudownych, duchowo wzrosłych ludzi - ludzi, którzy kochają Chrystusa i uczęszczają do Cerkwi od wielu lat. Czasami zamieram z podziwu, dziękując Bogu, że jestem kapłanem, gdy stoję jako świadek w rozmowie tak kochającej duszy z Chrystusem, obserwując osobę, do której miary ja jeszcze nie dorosłem; to osoba o duchowych umiejętnościach, których ja jeszcze nie zgromadziłem w sobie. I rozumiem, że ten brat lub siostra są dalej w swoim życiu duchowym niż ja. Zostałem powołany przez Boga do sprawowania sakramentów, ale muszę się czegoś nauczyć od tej osoby.

- Tego nie słyszy się często od duchownego…

- Niestety, wielu duchownych uważa, że skoro otrzymali rangę, wiedzą najlepiej; ponieważ to oni są przywódcami. Ojcowie święci mówią, że przez Chrystusa zostaliśmy zaadoptowani przez Ojca Niebieskiego, a Jezus jest naszym Bratem. Abba Izajasz mówi: uważaj, czy postępujesz zgodnie ze starym człowiekiem, czy zgodnie z naturą Jezusa - naszego Brata.

Kapłan przede wszystkim musi pamiętać, że wszyscy parafianie są jego braćmi. Tylko hierarchicznie otrzymuje szczególną posługę, w której Bóg dokonuje Sakramentów rękami kapłana. Nie oznacza to, że kapłan może traktować ludzi bez szacunku lub rządzić nimi. Ile razy widziałem młodego kapłana, przemawiającego do parafianki, która mogła być jego matką, który mówił jej: „Mówiłem wam, więc trzeba to zrobić. Jeśli nie jesteście mi posłuszni, jesteście nieposłuszni Bogu.” Cóż, ta parafianka może być dziesięć razy bliżej Boga niż ten młody kapłan. Po pierwsze, my kapłani, musimy zmienić ten paradygmat relacji.

Nasze podejście powinno być pełne szacunku - szanujące osobę i jej wolność - jej inność. Oczywiście, chrześcijanie muszą studiować swoją wiarę, uczyć się nauk Apostołów i rozpamiętywać je codziennie przez resztę życia. W Dziejach Apostolskich czytamy o pierwszych chrześcijanach: „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie” (Dz 2, 42). W naszym życiu cerkiewnym opanowaliśmy łamanie chleba - Eucharystię, a także do pewnego stopnia modlitwę. Ale doktryna apostolska (to znaczy doktryna Chrystusa i wspólnota, która jest życiem społeczności), w której musimy trwać codziennie, nie jest zbyt dobrze rozumiana. Jeśli pierwsi chrześcijanie żyli w taki sposób, dlaczego mielibyśmy to stracić? Zauważ, że „nauczanie apostolskie” stoi przed „łamaniem chleba”. Oznacza to, że człowiek uczy się nauczania Apostołów, wchodzi do wspólnoty i łamie chleb z członkami wspólnoty. On nie jest sam; należy do braci i sióstr, którzy podzielają jego wiarę.

To nauczanie apostolskie musi być obowiązkowe w parafiach. W ubiegłym roku zdałem sobie sprawę, że zajęty nauczaniem dzieci w naszej szkole niedzielnej przez kilka lat nieco odsunąłem się od moich dorosłych parafian. Postanowiliśmy więc czytać Dzieje Apostolskie w niedziele po nabożeństwie. Przygotowywałem się, szukałem materiałów i omawialiśmy przeczytany fragment, starając się przez niego zobaczyć rzeczywistość współczesnej Cerkwi. Okazało się to interesujące dla mnie i parafian: czasami pojawiało się ponad 70 osób. Ważne, konieczne i interesujące dla ludzi jest studiowanie Słowa Bożego. Gdy studiowane jest Słowo Boże, dochodzi do tajemniczego działania Boga, który przemawia do duszy chrześcijanina. Musimy mieć zajęcia, na których studiowana będzie Ewangelia, Stary Testament, Nowy Testament, musimy prowadzić wykłady, kursy poświęcone nauczaniu Kościoła i tak dalej. Istnieje wiele form do wyboru. Podobnie jak w rodzinie, jeśli mąż i żona od lat nie rozmawiają ze sobą z sercem, stopniowo się od siebie oddalają. Podobnie bez wychowania się w Słowie Bożym lub ciągłego pogłębiania wiary, człowiek może stracić zainteresowanie i odejść.
Ponadto musi istnieć nauczanie w formie kazania.

- Kazania kapłanów, czy również osób świeckich?

- Ta sama Księga Dziejów Apostolskich mówi, jak po prześladowaniach, po męczeństwie archidiakona Stefana, chrześcijanie, nie tylko apostołowie, zaczęli głosić Słowo Boże na całym świecie. Głoszenie Słowa Bożego jest normalnym stanem chrześcijanina, w którym zachowuje wiarę. Człowiek ciągle formułuje ją dla siebie, wyjaśnia i bada. Jest w tym pewna tajemnica: ogień wiary płonie, kiedy się nią dzielisz. A kiedy zachowujesz ją dla siebie i nie dzielisz się z nikim, być może jest to zdrada słów Chrystusa, który powiedział nam: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” (Mt 28, 19). Nie mamy kultury głoszenia, nawet wśród kapłanów. Wielu z nas nie może po prostu wyjść do zainteresowanych, życzliwych świeckich słuchaczy i rozmawiać z nimi, aby mogli usłyszeć o Chrystusie. Nie wspominając już o kompetentnym głoszeniu nauk w obliczu sceptycznych i negatywnych postaw. Nie ma również prawie żadnej kultury głoszenia nauk przez świeckich.

Od 1992 roku chodziłem do kilku szkół średnich i uczyłem tam tego, co później stało się kursem szkolnym „Podstawy kultury prawosławnej”. Nie było tam praktycznie dzieci z rodzin chodzących do cerkwi. Wtedy zrozumiałem bardzo wyraźnie, że kazanie jest działaniem Ducha Świętego. Jeśli modlę się za te dzieci, jeśli poproszę Boga o pomoc, aby ochronił mnie przed próżnością, to się uda. W rzeczywistości to działanie Boga może być przeprowadzone nie tylko przez kazanie kapłana, ale także przez kazanie świeckiego.

Sam doszedłem do wiary przez osobę świecką, moją matkę chrzestną. Wiem na pewno, że Duch Święty, działając przez kaznodzieję, potwierdza i umacnia wiarę samego kaznodziei. Wiemy, jak ważna jest osobowość kaznodziei. Powinien demonstrować królestwo Chrystusa, o którym mówi, w sobie, w swojej własnej duszy. To właśnie doświadczeni chrześcijanie mogą zrobić lepiej niż inni. Po dziesięcioleciach życia w Cerkwi mają coś do pokazania. Ale nie dajemy im takiej możliwości, obawiamy się lub nie chcemy tworzyć tych nowych formatów, ponieważ wtedy nie można kontrolować, co powie wolna, dorosła osoba. Czy ich ogień wiary gaśnie, ponieważ nie pozwalamy im się nim dzielić?

Przyczyny są w człowieku, na zewnątrz są tylko okazje

- Powiedziałeś, że trzeba zachować wiarę. Czy to jest proces utrzymywania wiary?

- „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę ustrzegłem” - pisze Apostoł Paweł (2 Tym 4, 7). Mówi to, widząc swoje zbliżające się odejście z tego świata. Były prześladowca, który został zabrany do Trzeciego Nieba, zobaczył zmartwychwstałego Chrystusa; który stał się najważniejszym z Apostołów i kierował procesem chrzczenia świata pogańskiego - potrzebował utrzymywać swoją wiarę. Uważa zwycięstwo w tym wyzwaniu za główny wynik swojego życia. Z jego słów możemy zrozumieć, że zachowanie wiary jest życiową walką każdego wierzącego. W przeciwnym razie staje się niewierzącym.

Przyczyny utraty wiary, jak również jej pozyskania, zawsze leżą w człowieku: na zewnątrz są tylko okazje. Najczęściej może to być poważny grzech lub namiętność niezgodna z Ewangelią. Tak jak mogą wystąpić obrażenia wynikające z życia niezgodnego z wymaganiami ciała, mogą też i być obrażenia wynikające z życia niezgodnie z wymogami duszy. Są grzechy, które - jeśli ktoś zgodzi się z nim żyć - nieuchronnie odsuną go od Komunii, a następnie wydalą z Cerkwi i zabiją jego wiarę.

- Wydaje się, że ludzie spotykają w Cerkwi Chrystusa, jak więc mogą Go opuścić?

- W Piśmie Świętym i teologii relacja między Chrystusem a duszą ludzką jest często postrzegana przez obraz relacji pomiędzy panną młodą i panem młodym lub mężem i żoną. Nasze aktualne statystyki w Rosji pokazują, że dziewięć na dziesięć małżeństw kończy się rozwodem. Większość z tych ludzi kochała się nawzajem i byli pewni, że ich miłość nigdy nie umrze. Ale nie udało się im zachować wiary i miłości do siebie. Chociaż teraz nie mówimy o małżeństwach, mechanizmy utraty miłości w rodzinie i utraty wiary są podobne.
Dlatego nie mogę się zgodzić z powiedzeniem, że jeśli ktoś opuścił Cerkiew, to nigdy tak naprawdę nie spotkał Chrystusa. Znam niegdyś szczerych i głęboko wierzących, a już niestety byłych chrześcijan, którzy całkowicie stracili wiarę i opuścili Cerkiew.
Jednak nie powinniśmy rozpaczać i tracić z tego powodu serca.

Kiedy osoba w młodości po raz pierwszy weszła do świątyni, otworzyła Ewangelię lub odmówiła pierwszą modlitwę i wyraźnie zobaczyła obecność Chrystusa w swoim życiu, spotkała się z Nim twarzą w twarz i od tego momentu rozpoczął się dialog . To jest miłość dwojga dla siebie nawzajem: duszy człowieka i Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa.

Miłość wymaga działania i troski z obu stron. Dlatego pamiętajmy, że Pan wziął tę osobę pod Swoją opiekę. Tak długo, jak dana osoba żyje, nic się nie kończy.

Jestem pewien, że większość ludzi, którzy wyrzekli się wiary - po doświadczeniu życia doczesnego - zobaczy, że w świecie nie ma nic piękniejszego i prawdziwszego niż Chrystus, i wróci. Widzimy wielu młodych ludzi, którzy wychowali się w naszych szkółkach niedzielnych w latach 90., wracających do Cerkwi. Po roku 2000 opuścili Kościół, a teraz, kiedy mają około 30 lat, wracają do świątyni.

W latach 90. dziesiątki starszych ludzi, którzy odmówili wiary w młodości, już na łożu śmierci wracały do Chrystusa ze łzami w oczach. To jest moje świadectwo jako kapłana. Jestem pewien, że każdy duchowny w moim pokoleniu lub starszy widział wiele takich przypadków. Co za radość!


Dlaczego potrzebujemy żywej wspólnoty w parafii

 - Czy życie wspólnotowe w parafii może pomóc komuś pozostać w Cerkwi?

- Ludziom, którzy są w Cerkwi od wielu lat, trudno jest żyć bez wspólnoty, ponieważ to właśnie wspólnota jest w naturze Cerkwi (zob. Dz 2, 42). Jest to naturalny stan parafii, gdy jest ona rodziną. Jeśli dana osoba tego nie znajdzie, z czasem rozwija się dysonans. Podczas Ostatniej Wieczerzy z Chrystusem wszyscy, którzy tam byli (oprócz Judasza), kochali się nawzajem. Jeśli ktoś nie znajdzie tego w parafii, coś jest nie tak. Społeczność musi być pielęgnowana i budowana.

- Czy społeczność dotyczy tylko interakcji między ludźmi (nie licząc oczywiście Głównej Osoby)?

- Ważne jest, aby człowiek uczestniczył w działaniach wspólnoty parafialnej. Może to być działalność charytatywna lub nauczanie.

Ktoś może na przykład zawiesić półkę innemu parafianinowi, kobiecie z małymi dziećmi, porzuconej przez męża. Można pomóc dużej rodzinie. Można zająć się chorym starcem, czy też pomóc gotować posiłki dla dużej rodziny przez kilka dni. Ktoś może pomóc zabrać dziecko do szkoły, jeśli mieszka w pobliżu.

Wiara zawsze oznacza działanie i służbę. Jeśli zamkniemy się w sobie, możemy stracić wiarę.

Generalnie uważam, że po pewnym czasie osoba, która została parafianinem i ustanowiła przynajmniej pewien początkowy porządek w swojej duszy, powinna zacząć robić coś dla dobra Pana, bezpłatnie. Raz w miesiącu, raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie - idź do domu spokojnej starości, zawieź kogoś gdzieś, pomóż komuś, uszyj coś dla kogoś lub pomóż dziecku w odrabianiu lekcji. Wybierz, co możesz zrobić dobrze. I nawet jeśli zarabiasz tym na życie, wykonaj pewną część swojej pracy bezpłatnie dla dobra Pana i pamiętaj, aby robić to systematycznie. Społeczność, w której wszyscy współdziałają ze sobą, daje wiele możliwości posługi.

Chrześcijańska służba jest bezpośrednio związana z zachowaniem wiary chrześcijańskiej. Ewangelia świadczy o tym, że Apostołowie uciekli ze strachu podczas aresztowania Chrystusa, zdradzili swego Mistrza, a kobiety - uczennice tego nie zrobiły. Dlaczego tak było? Czym różniło się ich uczniostwo od Apostołów? Nie słuchały tak bardzo nauczania Chrystusa. Ale służyły Mu swoimi umiejętnościami i rękami; sprzątały i gotowały. Apostołowie w większości przyjmowali, a kiedy przestali przyjmować - uciekli. A kobiety niosące wonności dawały poprzez służbę.
Chrześcijanin nie jest mocny w wierze, dopóki nie rozpocznie praktycznych dzieł miłosierdzia, dopóki nie zrozumie, że potrzebuje tej służby.
Być może ci, którzy opuścili Cerkiew, nie mieli wystarczających szans na taką posługę w swojej parafii? Może to nam nie udało się pomóc w jej organizacji?

Wrócą, musimy się tylko modlić i czekać

- Teraz, jeśli ktoś ma poważne pytania dotyczące wiary i je zadaje, a w odpowiedzi słyszy: „Nie filozofuj, to grzech”, to co?

- To tak, jakbyśmy mówili o osobie, która ukończyła szkołę medyczną, jest rezydentem, pomaga znanemu chirurgowi, a my zabieramy tę osobę do szkoły podstawowej, do pierwszej klasy, i mówimy: „Dlaczego zadajesz pytania bez podniesienia ręki?” Osoba ta po prostu odwróciłaby się i odeszła. Tacy ludzie chcą zrozumieć; nie tylko uwierzyć.

Zaskakujące jest to, że w ciągu ostatnich trzech lat, podobnie jak inni duchowni, rozmawiałem znacznie więcej z ludźmi chodzącymi do cerkwi od dawna, niż powiedzmy 10 lat temu. Mają wiele pytań, które wymagają dialogu. Te pytania nie pojawiły się wcześniej. Ale wiara jest drogą. „Droga Pana” to pierwsze samoidentyfikujące imię wiary chrześcijańskiej. To jest ścieżka, którą Ten, który nazywa siebie Drogą, prowadzi duszę, która Go kocha. Oczywiście zadania, próby i pytania z roku na rok stają się coraz głębsze i bardziej złożone. Sam kapłan mógł nigdy nie napotkać trudności, które teraz są palące dla parafian.

Pamiętam rozmowę z jednym bratem, bardzo utalentowanym człowiekiem, zaangażowanym w różnorodne i udane działania Cerkwi. Powiedział mi kiedyś: „Ojcze Teodorze, od pięciu lat modlę się jak do betonowego sufitu. Nie ma odpowiedzi, nigdy!” Wypalenie zawodowe. W moich oczach są łzy. Rok później spotykam go ponownie: „Wszystko jest w porządku, to koniec. Pan znów jest blisko!”

Jeśli kapłan ma podobne doświadczenie, zrozumie parafianina, którego ścieżka prowadzi teraz przez pustynię zapomnienia. Zrozumiałby i pocieszał: „Byłem tam. Przeżyłem i zachowałem wiarę”.
Dojrzali chrześcijanie potrzebują także dojrzałych spowiedników, tak jak w Grecji, gdzie tylko najbardziej doświadczeni kapłani są błogosławieni, aby przyjmować Spowiedź. Ale nie jest to możliwe tutaj.

Jeśli jednak osoba traci wiarę i zaczyna zadawać szalone pytania, jeśli jej serce postanowiło odejść, musimy przypomnieć przypowieść o synu marnotrawnym. Co zrobił ojciec, gdy najmłodszy syn podszedł do niego ze swoimi absurdalnymi żądaniami? Dał mu część majątku. Nie rozmawiał z nim; wiedział, że będzie to bezużyteczne. Młody człowiek, który wychował się pod opieką ojca, nie doceni ani nawet nie usłyszy niczego w tym momencie. Ojciec pozwala mu odejść, tylko modląc się i patrząc w dół drogi. Syn marnotrawny musi stać się głodny, a następnie wyzdrowieć, rozumiejąc, co stracił. I dopiero wtedy zostanie przyjęty jako syn.

Jest to także etap duchowego wzrostu. Są ludzie, którzy nie staną się prawdziwymi chrześcijanami bez tego etapu. Ludzie, którzy powrócili do Cerkwi po wypróbowaniu wszystkiego i zrozumieli, podobnie jak syn z przypowieści, że na ziemi nie ma prawdziwego piękna w porównaniu z domem Ojca, ci są prawdziwymi chrześcijanami. Apostoł Piotr zdradził i otrzymał przebaczenie tylko z jednego powodu: ponieważ Chrystus go kocha. Po przejściu tego wszystkiego Piotr nigdy więcej nie zdradzi.

W międzyczasie tacy ludzie, jak nastolatkowie w swoim wieku przejściowym, całkowicie odrzucili Matkę Cerkiew. Mogą być nawet w pozornej konfrontacji i niechęci wobec Niej.
Ale Ojciec Niebieski czeka i wierzy.

Mam osobną kartkę z imionami młodych mężczyzn i kobiet, którzy w dzieciństwie lub w młodości dorastali w naszej parafii, ale odeszli. Jeśli nie bluźnią i nie nazywają siebie ateistami, nadal wspominam ich na każdej Proskomidii. I wierzę, że wrócą, choć może nie do tej konkretnej świątyni.

Ale musimy modlić się za nich wszystkich jednakowo. To także jest walka i ona jeszcze się nie skończyła - Bóg kontynuuje walkę o tych ludzi. W końcu ojciec z tej przypowieści nadal kochał swojego marnotrawnego syna - tak samo jak drugiego; troszczył się o każdego z nich. A kiedy straciwszy wszystko, wyczerpany syn przyszedł do niego, ojciec ponownie zaakceptował go jako syna. Bóg nie jest zadowolony z innych relacji z człowiekiem. Za bardzo ceni każdą osobę; za bardzo ją kocha.

Jestem pewien, że wielu wróci. Musisz tylko modlić się za nich i czekać na nich. Musimy przygotować się na ich przybycie i powitać ich z godnością. Nie można sobie wyobrazić, że po takim spotkaniu ojciec zaczyna karać syna za to, że nie ubrał się odpowiednio lub zostawił buty w niewłaściwym miejscu.

Fotografia: vladvict / orthphoto.net /