publicystyka: Narodzenie Chrystusa

Narodzenie Chrystusa

tłum. Gabriel Szymczak, 09 stycznia 2019

 W Imię Ojca, Syna i Świętego Ducha.

Kiedy kobieta rodzi, przeżywa udrękę, o której jednak zapomina, gdy narodzi się dziecko, ponieważ na świat przyszedł człowiek. Ktoś pojawił się na świecie, aby żyć; ktoś wszedł w królestwo przejściowego życia, aby wyrosnąć do życia wiecznego, a narodzenie się dziecka jest zawsze postrzegane jako początek życia i jako początek wieczności - raz jeszcze wcielonej, raz jeszcze uczynionej czymś rzeczywistym, widzialnym i namacalnym, częścią ludzkiej radości i ludzkiej prostoty.

Żłóbek jako ołtarz ofiarny
A jednak, gdy myślimy o narodzeniu Chrystusa, narodzinach Syna Bożego na ziemi, widzimy to w zupełnie inny sposób. Jedna ze starożytnych miniatur przedstawiających narodziny Pana, oprócz zwykłej jaskini, Matki Dziewicy, Józefa i zwierząt, pokazuje nam żłóbek, wyglądający jak ołtarz ofiarny. Dziecko leży na nim tak jak prawdopodobnie Izaak leżał ma ołtarzu, który zbudował Abraham, przeznaczonym na złożenie Izaaka na ofiarę krwi dla Pana.

Każdy z nas przez tymczasowe życie rodzi się do życia wiecznego; Odwieczny, który jest samym życiem, rodzi się na świecie, aby wejść do królestwa śmierci.
Wieczny, Nieśmiertelny Bóg wkracza w królestwo człowieka, nie tylko w świat stworzony, ale w świat upadły, w którym śmierć jest końcem naszej ziemskiej pielgrzymki.

Kiedy patrzymy na ten obraz nowonarodzonego Dziecka, leżącego na ołtarzu z kamienia, gotowego do poświęcenia, przyniesionego jako ofiara, możemy zadać sobie pytanie: "Kim jest ten, który poświęca to dziecko?" - i mamy odpowiedź: to Ojciec daje nam swojego Syna, abyśmy przez Jego śmierć mogli żyć.
Widzimy tu wcieloną, jasno wyrażoną Boską Miłość i jej miarę. Jednorodzony Syn jest dany na śmierć, wydany na śmierć za nas. Święty Paweł zastanawia się nad tym wydarzeniem i woła: «Za przyjaciela podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością, a Chrystus umarł za nas, gdyśmy wciąż byli nieprzyjaciółmi Boga».

Wolność do i od miłości
Bóg powołał nas do istnienia jednostronnym aktem - nie z własnej, silnej woli, ale ze Swej niezmierzonej miłości. Wezwał nas do istnienia, abyśmy mogli dzielić z Nim nie tylko byt, ale i życie, abyśmy stali się uczestnikami wszystkiego, czym On jest.
Jesteśmy wezwani, według słów św. Piotra, aby stać się uczestnikami Boskiej natury. Jesteśmy powołani, aby być braćmi i siostrami Chrystusa, synami i córkami Boga żywego. On stworzył nas w akcie miłości i w tym akcie miłości, od samego początku, dał się nam jako dar. A ten dar zawsze jest poświęceniem.
Aby uczynić tę ofiarę znaczącą, dał nam wolność, wolność do przyjmowania i odrzucania miłości, do kochania Go w odpowiedzi na Jego miłość, lub odrzucenia Jego miłości. I - poprzez nasze czyny, poprzez całą naszą postawę wobec Niego i wobec życia – dał nam wolność, aby powiedzieć Mu, że Jego miłość nie przynosi nam pożytku, że jej nie chcemy, że na próżno nas umiłował, że na próżno umiłował nas tak bardzo, że dał Swego Jednorodzonego Syna dla nas.

Bóg daje nam wolność, a my często pytamy: "Dlaczego ?!" - dlaczego nie zostaliśmy stworzeni w taki sposób, że - zmuszeni przez błogosławioną konieczność - nie bylibyśmy w stanie pójść złą drogą, że zawsze i we wszystkim odpowiadalibyśmy dobrem. Ale czy to nie dlatego, że tam, gdzie nie ma wolności do miłości i wolności do odrzucenia miłości, po prostu nie ma miłości?
Gdybyśmy kierowali się ku sobie bez żadnej możliwości wyboru, byłoby to prawo natury, nie zaś akt wolnego daru z siebie i jego akceptacji przez drugą osobę. Ta wolność oznacza miłość, a przynajmniej możliwość miłości, ponieważ oznacza także możliwość odrzucenia Boga. Ale Bóg w swojej wolności nas nie odrzuca. Pozostaje wierny aż do samego końca, doskonale wspaniałomyślny, bohatersko wierny.

A kiedy człowiek nadużywa wolności, Bóg korzysta ze Swojej wolności, aby przybyć i dotrzeć do nas w głębi nas samych, w skrajnej bliskości, do której docieramy, gdy umieramy z miłości. Wchodzi On w to samo królestwo, które jest królestwem bez miłości, gdzie jest tylko podzielenie, złamanie i separacja, zarówno od Boga, od siebie nawzajem jak i wewnątrz samego siebie – wewnętrzne rozdarcie i konflikt między umysłem i sercem, między sumieniem i działaniem. Chrystus rodzi się w królestwie śmierci, które stworzyliśmy poprzez niewłaściwe użycie wolności, ponieważ zapomnieliśmy, że wolność osiąga kulminację, wypełnia się w takiej miłości, która daje siebie doskonale - czyli zapomina o sobie i która jest oddaniem życia za kogoś innego.

Moja odpowiedź na miłość Boga
Spójrzmy teraz na ten żłóbek nie tak, jak patrzyliśmy, gdy byliśmy małymi dziećmi, widząc tylko obraz narodzin dziecka, cudowny, prześliczny. Spójrzmy na niego poważnym i dorosłym wzrokiem i zobaczmy, że ten żłóbek jest ołtarzem ofiary, że ta grota, w której On się urodził, jest obrazem tej jaskini, w której zostanie złożony - młody człowiek, zabity dla Bożego zmiłowania, po agonii w Ogrodzie Getsemani i agonii na Krzyżu.
Zapytajmy samych siebie: czy jesteśmy, każdy z nas, odpowiedzią na miłość objawioną w taki sposób, objawioną w takim stopniu? Czy znajdziemy w sobie odpowiedź, czy też powiemy tylko:« To był Jego wybór, ja wybrałem przeciwko Niemu. On wybrał dla mnie życie, ja dla Niego wybrałem śmierć».

Czy to jest odpowiedź, którą damy? Och, nie słowami, ale czynami - poprzez nasze życie, przez nasz stosunek do siebie samych, w którym nasze własne rozdarcie nie jest przezwyciężone, przez nasz stosunek do siebie nawzajem, w którym ci ludzie, dla których Chrystus żył i umarł, pozostają nam obcy, nieistotni i mogą zostać zmieceni z naszej drogi, lub przez nasz stosunek do Tego, którego nie traktujemy jako naszego wiecznie żywego, niewidzialnego Bliźniego, dla Którego nie mamy czasu, współczucia, miłosierdzia, miłości. Czy też odpowiemy na to objawienie miłości, w którym kruchość miłości staje się widzialna, dostrzegalna dla nas w delikatności tego małego ludzkiego ciała, złożonego na słomie żłóbka, czy odpowiemy na tę słabość Boga naszą dojrzałą miłością?

To jest pytanie, które przed nami stawia dzień Bożego Narodzenia; mamy przed sobą dni i miesiące roku liturgicznego, aby dojrzeć do zdecydowanej i ostatecznej odpowiedzi, gdy zobaczymy miłość złożoną w ofierze na Golgocie. Mamy rok liturgiczny, aby podążać krok po kroku; podczas tego roku odkryjemy, jaka była odpowiedź świętych Boga, a na każdym kroku będzie przed nami stało pytanie: "A co z tobą, co z tobą osobiście, co z nami w naszej wspólnocie, jaka jest nasza odpowiedź na miłość?". Amen.

Metropolita Antoni (Bloom)

za: pravmir.com

Śródtytuły pochodzą od tłumacza