publicystyka: Mikołaj Cudotwórca

Mikołaj Cudotwórca

tłum. Michał Diemianiuk, 18 grudnia 2018

Świętość nie może się ukryć. Jest ona jak świeca postawiona na świeczniku, która oświetla przestrzeń wokół siebie. Jest też jak miasto położone na wierzchołku góry – widoczne z daleka, z jakiejby strony do niego nie podchodzić.

Świętość pokonuje odległości między ludźmi i epokami. Różne środowiska językowe, różne tła kulturowe nie przeszkadzają ludziom wieki później bezbłędnie rozpoznać świętość i oddać jej cześć.

Przykładem takiej świętości jest Mikołaj Cudotwórca.

Gdyby wśród świętych było miejsce na rywalizację w oddawaniu czci przez ludzi, wielu mogłoby patrzeć na Mikołaja z zazdrością. Nie każdy święty może się bowiem pochwalić takim masowym kultem na wszystkich kontynentach. Ale, oczywiście, nie ma zawiści między świętymi. Wśród nich króluje modlitwa i szczera miłość. A my, wędrowcy i przybysze, dokonujący swojej ziemskiej drogi, mamy poważny temat dla rozmyślania.

Przyczyna masowego i wielowiekowego kultu Mikołaja Cudotwórcy leży w bogactwie jego przesłania, które pozostawił. Przy czym święty tak skutecznie ukrywał przed światem tajemnicę swojego osobistego życia, że dziś nie wiemy prawie nic o faktach z jego biografii. Popularność św. Mikołaja rozwinęła się dopiero po jego śmierci.

Oddajemy cześć świętemu Mikołajowi minimum dwa razy w roku, a nierzadko i co tydzień w każdy czwartek odprawiamy nabożeństwa i zwracamy do niego swoje modlitwy. W czasie przednoworocznym miesza się z tym kultem szczególna porcja błazenady, drażniąca tych, którzy rzeczywiście kochają świętego. Należy zadać pytanie o formy i sposoby oddawania czci Mikołajowi z Miry, które rzeczywiście wychwalałyby go jako świętego Bożego i przyniosły nam realny pożytek.

„Naśladujcie mnie, jak ja [naśladuję] Chrystusa” – napisał w jednym ze swoich listów apostoł Paweł. To nie jest zwyczajne, osobiste wezwanie, skierowane do konkretnych odbiorców. To prawo duchowe. Zgodnie z tym prawem, człowiek przyjmuje pożyteczne umiejętności, uczy się i rośnie, naśladując tych, którzy są lepsi od niego, tych, którzy zaszli dalej i wzywają do pójścia za nimi. Ważne jest, aby zauważyć, że ap. Paweł nie mówi „naśladujcie Chrystusa”, ale – „naśladujcie mnie, jak ja Chrystusa”.

To znaczy, że doskonałość naśladowania Chrystusa nie jest osiągana przez wszystkich od razu, ale na początku należy uczyć się od tych, którzy są blisko Boga.

Teraz odnieśmy to do Mikołaja Cudotwórcy. Jak możemy go naśladować i przez to oddać mu największą cześć? Na przykład dyskretnym czynieniem dobrych uczynków. To może okazać się trudne dla człowieka, pożeranego przez wewnętrzne słabości, chcącego pochwały i podziękowania. Ale to jest właśnie to, czym wsławił się Mikołaj, anonimowo pomagający ludziom, którzy wpadli w biedę.

Święci ożywiają dla nas Ewangelię Pana Jezusa Chrystusa, wcielając ją w swoim zachowaniu. I tak, Słowo Boże mówi nam o „Ojcu, Który jest w ukryciu, Który widzi to, co ukryte i odpłaca jawnie”, i nawołuje, aby modlitwę, jałmużnę i post dokonywać nie na pokaz, ale dla Pana. Jednakże często nieco nieuważne, rutynowe czytanie tych słów nie przynosi zamierzonego skutku. Dlatego potrzebne są nam przykłady. Potrzebni są żywi ludzie, którzy Słowo Boże przemienili w uczynki i którzy kierowali się przykazaniami nie od przypadku do przypadku, ale nieustannie.

Takim przykładem jest św. Mikołaj. On doskonale rozumiał to, co powiedział jeden z ojców z Egiptu: najbardziej trwałym i prawidłowym dobrem jest to czynione potajemnie. Mikołaj chciał także odejść ze świata do monasteru, żeby w mniszym odosobnieniu, nie będąc przez nic odciąganym, służyć Bogu poprzez post i modlitwę. Ale Bóg, Który zna człowieka lepiej niż człowiek zna sam siebie, wskazał Mikołajowi inną drogę. Tą drogą okazało się życie pośród licznego narodu pochłoniętego przez namiętności i troska o tę trzodę.

Człowiek rzadko pojmuje piękno i wartość anonimowych uczynków miłosierdzia. Swoje dobro, i bez tego niewielkie, człowiek może łatwo zaprzepaścić do końca, pozbawiając się przyszłej nagrody z powodu obłudy. Obraz Mikołaja w tym sensie nie tylko wylewa na nas swoje ciepłe światło, ale i uczy zmieniać swoje życie w odpowiedzi na Ewangelię.

Kolejna lekcja św. Mikołaja dotyczy wewnętrznej dyscypliny. Bardzo nieliczni są gotowi podjąć się monasterskiego stylu życia. Ale dokonywać czasowej ucieczki od marności, znajdować czas na milczenie i modlitwę zobowiązany jest każdy.

Źródło siły dla człowieka – to jego stanie sam na sam przed Panem. I ten, kto uczynił wiele ewangelicznie wielkiego i pożytecznego, powinien tylko jedną stroną być zwróconym do świata i ludzi. Druga połowa jego życia koniecznie powinna być ukryta w Bogu, w relacji z Nim.

Pocztówki, podarki, czerwone sztuczne nosy, worki na plecach, dziecięcy śmiech, brody z waty… Święto Mikołaja – to, oczywiście, także dziecięce święto. Ale i w tym wesołym rozgardiaszu z oczekiwaniem na niespodzianki dobrze byłoby wnieść ewangeliczny zakwas. Rzecz w tym, że dzieci w to (i nie tylko w to) święto są nastawione na otrzymywanie różnych dóbr: szczególnej uwagi i podarków. A przecież od pewnego wieku one same mogą być nie tylko konsumentami dóbr, ale i twórcami wszelkiego dobra.

Kochasz Mikołaja Cudotwórcę? A wiesz, gdzie jest sekret jego popularności i miłości do niego? Sekret w tym, że on rozumiał i wypełniał słowa Pisma: „Bardziej błogosławionym jest dawać, aniżeli brać”. Ty uczcisz Mikołaja Cudotwórcę, jeśli będziesz go w tym naśladować. Pomóż rodzicom w domu. Pomóż pozostającemu w tyle koledze przyswoić przedmiot, którego nauka przychodzi ci łatwiej niż jemu. Dzisiaj i zawsze podziel się kanapką z sąsiadem z ławki. Myśl o innych, a nie tylko o sobie. Przecież oddawać nie znaczy tylko przekazywać z rąk do rąk pieniądze lub rzeczy. Oddawać można czas, siły, wiedzę, troskę, modlitwę. Tym powinni zajmować się wszyscy, także dzieci.

Św. Mikołaj jest mieszkańcem Królestwa Niebiańskiego. Rozmowa o nim – to piękny sposób, aby skierować myśli na temat nieśmiertelności duszy, duchowego świata, niezniszczalności dobra, uczynionego w imię Boże. Jeśli z dziećmi często trudno lub niemożliwym jest rozmawiać o męczennikach z powodu strasznych okrucieństw, jakie oni znieśli, to o takim świętym, jak Mikołaj, można mówić zawsze. Oby tylko nie „zawinąć w celofan” ani nie przesłodzić obrazu świętego. Oby nie sprowadzić wszystkiego do dziadka z workiem, do dziecięcych listów z prośbami o podarki, w których widać, że apetyt dorastającego pokolenia rozpala się nie na żarty. Oni już nie chcą czekoladek. Dzieciaki coraz częściej proszą o urządzenia do gier i nowe modele telefonów komórkowych. A rodzice łagodnie chichoczą nad listami i prośbami swoich dzieci.

Dobrze, jeśli święty nie zauważy marności i pustki w naszych obchodach dnia jego pamięci. A jeśli zauważy i rozgniewa się? Przecież tradycja mówi nam  o uderzeniu w twarz, które Ariusz otrzymał z ręki Mikołaja. I to znaczy, że święty nie jest ograniczony do nieskończonego roznoszenia podarków i troszczenia się o pływających po wodach. On jest sprawiedliwy. Należy czcić go tak, żeby nie poczuć jego dłoni na swoim policzku.

W ogóle należy pomyśleć o oddawaniu czci świętym. Żeby nie czcić ich tylko nabożeństwem i siedzeniem za stołem. Przecież można znaleźć i inne, prawe i pobożne sposoby wyrażania świętym swojej miłości. W dzień pamięci każdego z ewangelistów można organizować w cerkwi czytanie odpowiedniej Ewangelii. Także dowolnego ze świętych, których księgi weszły w skład Biblii, można czcić w ten sposób. W dzień pamięci Jana Miłościwego lub Filareta Miłościwego sam Bóg nakazał naśladować świętych uczynkami miłości. W dzień pamięci Symeona Słupnika, rzecz jasna, nie wejdziemy na słup, ale możemy spróbować wyłączyć komórkę, telewizor i komputer i posiedzieć trzy godziny w ciszy.

Potrzebna jest twórczość i świeże spojrzenie. Ponieważ i sami święci – to nie prawnicy i formaliści, a w najwyższym stopniu wrażliwi ludzie.

I tak, zima, przedsmak Bożego Narodzenia, odczucie tajemniczości w mroźnym powietrzu i kolejny dzień pamięci świętego Mikołaja. Jak będziemy świętować?

ks. prot. Andrej Tkaczew

za: pravoslavie.ru
fot. za: pravoslavie.ru