publicystyka: O siostrze zakonnej Eudokii (Lachockiej)

O siostrze zakonnej Eudokii (Lachockiej)

Dmitry Lukashevich, 15 października 2018

30 września, w niedzielę św. męczennic Wiary, Nadziei, Miłości i matki ich Zofii w Hajnówce zmarła siostra zakonna Eudokia (Lachocka), znana wielu również jako Halina – córka o. Eugeniusza Lachockiego – wieloletniego krakowskiego dziekana i proboszcza cerkwi Zaśnięcia Bogurodzicy. Jej matka Julia prowadziła w tej cerkwi chór i za swoją pracę została odznaczona przez metropolitę Bazylego.

Miałem okazję wraz z kilkoma osobami współpracować z matuszką Eudokią w ramach inicjatywy kanonizacji ś.p. mniszki Heleny (Heleny Kazimierczak-Połońskiej), zmarłej w 1992 roku światowej sławy astronoma, którą siostra Eudokia znała osobiście. Podczas naszych wspólnych działań, trochę Matuszkę poznałem oraz spotkałem sporo ciekawych ludzi, w tym – spoza Polski. Zaczęło się od artykułów w Przeglądzie Prawosławnym, w jednym z których Matuszka wspomina, jak poznała monachinię Helenę, ile jej postać znaczyła w jej życiu oraz w życiu jej rodziny (przegladprawoslawny.pl). Marzyło mi się zebranie relacji świadków życia mniszki Heleny i przedstawienie ich rosyjskiemu czytelnikowi, gdzie znana była przede wszystkim z wydanych w roku 1998 wspomnień „O działaniu Łaski Bożej we współczesnym świecie”, w Polsce wydanych pod tytułem „Modlitwa otwiera niebo”. Dostałem telefon i zadzwoniłem. Działo się to sześć lat temu. Matuszka Eudokia wypytała mnie surowo o intencje, nie od razu podzieliła się zamiarem podjęcia działań w kierunku kanonizacji monachini Heleny. Ze wzruszeniem opowiedziała, że akurat ukończyła rozmowę z przybrana córką mniszki Heleny – niewidomą Ludmiłą z Czerniowców na Ukrainie. W odpowiedzi powiedziałem coś o fascynacji postacią m. Heleny i o wspomnianych planach. Po chwili wahania zaproponowała współpracę.

Niedługo potem odbyło się nasze pierwsze spotkanie. Na dworzec kolejowy w Hajnówce przyjechała po mnie samochodem. Zobaczyłem starszą i schorowaną, ale energiczną osobę w habicie. Tylko silna wola i charakter przypominały o tym, że w młodości była człowiekiem bardzo aktywnym. Była członkiem krakowskiego aeroklubu (widziałem jej legitymację pilota szybowca). Opowiadała, jak latała wbrew obawom rodziców. Zaprosiła mnie do kapliczki, która wraz z mamą urządziła w należącym do niej domu na Jesionowej. Podzieliła się chętnie wspomnieniem o Połońskiej, podkreśliła, że spotkanie z nią wywarło na niej duże wrażenie, skłoniło w swoim czasie do złożenia ślubów zakonnych. Tak jak Helena Połońska zapragnęła zostać „mniszką w świecie”, to znaczy poza monasterem. Żyć, na ile to możliwe według reguły zakonnej, wykonując jednocześnie świeckie obowiązki.

Matuszka Eudokia opowiedziała, jak jej ojciec dzięki Połońskiej został duchownym. W latach dwudziestych Helena ufundowała mu studia w Instytucie Teologicznym św. Sergiusza w Paryżu. Przed postrzyżynami Matuszka Eudokia, inżynier z wyksztalcenia, oprócz pracy zawodowej niosła posługę katechety i nauczyciela języka cerkiewnosłowiańskiego, organizowała pielgrzymki i robiła o nich filmy, których pokaz przygotowywała w miejscowej telewizji kablowej.

Po śmierci matki (ojciec zmarł wcześniej) w kwietniu 2002 r. odbyły się jej postrzyżyny. Dokonał ich w pustelni Matki Bożej Kazańskiej w Szamordinie ówczesny opiekun duchowy monasteru w Optinej Pustyni, starzec Eliasz (Nozdrin). On sam zaproponował matuszce drogę mniszą.

Owoce pracy matuszki – trzy przetłumaczone książki, z których główna to „Modlitwa otwiera niebo” (Orthdruk 2013), przekład wspomnianych wspomnień monachini Heleny Połońskiej. Przełożyła również „Dziennik duchowy” ojca Sergiusza Bułgakowa (opublikowany w wydawnictwie Homo Dei), zawiera notatki tego wybitnego teologa i filozofa z jego religijnych rozmyślań, spisanych w latach 1924-1925. Ukończyła tłumaczenie, ale nie zdążyła wydać pracy Heleny Połońskiej o ojcu Sergiuszu Bułgakowie.

Kilka razy wyjeżdżaliśmy z Matuszką do Sielca niedaleko Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie Helena Połońska się urodziła. Wzięliśmy miedzy innymi udział w odsłonięciu upamiętniającego ją pomnika i uroczystości nadania jej imienia miejscowej szkole. Opowiadała tam zebranym o ich krajance (urodziła się na Wołyniu, obroniła pracę naukową w Warszawie, wyjechała na Ukrainę, a większą część życia spędziła w Sankt-Petersburgu, gdzie również została pochowana) – dzieciom i dorosłym.

Do Hajnówki przyjeżdżałem mniej więcej raz na pół roku. Pracowaliśmy wtedy nad wnioskiem, uzasadniającym kanonizację. Nie wiedzieliśmy jednak, do kogo nasz wniosek kierować, powstało ich kilkanaście wersji. W końcu Synod PAKP dał błogosławieństwo na zbieranie dokumentów dotyczących kanonizacji.

Matuszka kilka razy mówiła, że długo nie przeżyje, dlatego starała się uporządkować sprawy rodzinne i majątkowe i inne, o których wiedziałem. W końcu powiedziała, bym kontynuował naszą pracę dotyczącą kanonizacji według własnego uznania, opierając się na otrzymanym błogosławieństwie. Zaakceptowała również propozycję konsultowania się z ks. Henrykiem Paprockim, który brał udział w przygotowaniach do kanonizacji św. męczennika Grzegorza (Peradze).

Będąc osobą niepełnosprawną i samotną, starała się, by wspólnota cerkiewna odpowiadała na potrzeby ludzi starszych czynną pomocą. Póki mogła, prowadziła otwarte dla wszystkich modlitwy i spotkania z duchownymi i ludźmi kultury, zapoczątkowane przez jej mamę – matuszkę Julię Lachocką. W r. 2000 kapliczkę odwiedził i poświęcił abp. Miron (Chodakowski). Mało kto wie, że Matuszka czyniła kroki by przekazać dom z kaplicą Cerkwi. Chciała to zrobić nieodpłatnie pod warunkiem, by poświęcone miejsce służyło celom pobożnym, duchowym.

Kiedy odwiedziłem ją po raz ostatni na początku października, leżała już w szpitalu. Miała trudności z koncentracją i prawie nie jadła. Opowiedziała jednak, że czuje obecność monachini Heleny w swoim życiu i że wszystko teraz jest w rękach Bożych.

Niech dobry i miłosierny Bóg zachowa jej duszę w pokoju!