publicystyka: Duchowość Pustyni (I)

Duchowość Pustyni (I)

tłum. Joachim Jelisiejew, 16 czerwca 2018

W najbliższym czasie, na łamach naszego serwisu, chcielibyśmy zaprezentować cykl wykładów metropolity Antoniego Bloom, wygłoszonych w listopadzie i grudniu 1986 roku, a poświęconych duchowości pustyni.
 
Duchowość Pustyni (I)

Tytuł mojego wystąpienia to duchowość pustyni a nie duchowość Ojców Pustyni, bo powinniśmy mieć świadomość, że pustynie Egiptu i wszystkich prawosławnych krajów były zaludnione zarówno przez mężczyzn jak i mniej liczne kobiety. Niektóre z nich były pustelniczkami - wśród tych najbardziej znanych jest św. Maria z Egiptu - inne żyły w zgromadzeniach. Chciałbym mówić o duchowości wszystkich tych, którzy wybrali pustynię jako miejsce zamieszkania. Chcę też powiedzieć, że pojęcie pustyni nie jest oczywiste. Gdy mówimy o duchowości pustyni, myślimy głównie o Ojcach Pustyni z Egiptu, myślimy też o św. Efremie i Izaaku z Syrii. Ale w historii Cerkwi wiele miejsc stawało się pustynią. Z jednej strony w czasach, gdy populacja była bardziej rozproszona, istniały olbrzymie obszary, gdzie można było osiąść nie mając najmniejszej szansy na spotkanie kogokolwiek. Z drugiej strony, pamiętam, jak ojciec Sofroniusz Sacharow opowiadał, że odszedł na pustynię na 7 lat, co w praktyce oznaczało, że osiadł pomiędzy grzbietami górskimi, odseparowany nimi od innych i kompletnie samotny. Odległość pomiędzy nim a ludźmi nie była duża, mierzona w setkach kilometrów, jak to miało miejsce w przypadku św. Antoniego Wielkiego lub abby Arseniusza. Odległość ta była jednak praktycznie nieskończona, bo nikt nie przekraczał tych górskich grani; nikt nie przychodził by go niepokoić.

Powinniśmy zrozumieć, że słowo pustynia nie oznacza miejsca geograficznego, ale również stan duchowy. Gdy myślimy o pustyni Egiptu, odkrywamy w niej większą złożoność niż się nam początkowo wydaje. Po pierwsze, na pustyni znajdujemy nie tylko samotników i pustelników, ale i wspólnoty monastyczne, niektóre bardzo duże i liczne, skupiające kilka tysięcy mnichów. Duchowość pustyni można połączyć więc z życiem we wspólnocie. Po drugie, na pustynię przychodzili ludzie o różnorodnej przeszłości. Ich pochodzenie, edukacja, status i rola w społeczeństwie wpływały na ich myśl, podejście i nadawały odcień ich duchowości. Przychodzi mi na myśl przykład abby Arseniusza, który był wszechstronnie wykształconym wychowawcą dzieci cesarskich, odszedł z Rzymu i osiadł na pustyni, gdzie stał się uczniem kompletnie niepiśmiennego św. Jana Karła. Gdy spytano Arseniusza, jak mógł przyjąć wskazówki kogoś, kto był ignorantem w dziedzinie historii i literatury, kogoś komu wszelka kultura była obca, on odpowiedział, że przy całej swej wiedzy nie zaczął nawet rozróżniać liter księgi, którą św. Jan czyta swobodnie: księgi życia duchowego, głębin Boga i ścieżek Boga.

Tutaj ponownie widać, że nie można mówić o jednorodnej duchowości, choć jest bardzo kuszące próbować wykazać, że każdy jest mniej więcej taki sam jak każdy inny. Mówiłem już, że choć więcej było mężczyzn, to zdarzały się i kobiety. O ile powiedzenia kobiet, znajdujące się w Apoftegmatach, są zbliżone do sentencji mężczyzn, to gdy czytamy żywoty kobiet, ukazują się nam ich zupełnie inne cechy osobowości, niż u otaczających je mężczyzn.

I znowu, różne przyczyny odejścia na pustynię sprawiały, że znaleźli się tam bardzo różnorodni ludzie. Pamiętam, że ojciec Grzegorz Florowski na jednym z wykładów o życiu mnichów powiedział, że ruch monastyczny rozpoczął się jako sprzeciw mężczyzn i kobiet o intensywnym, głębokim życiu duchowym wobec pełzającego, anemicznego chrześcijańskiego społeczeństwa, które pojawiło się w wyniku cesarskiego edyktu dającemu religii chrześcijańskiej prawo do istnienia, a później uprzywilejowaną pozycję. Ci ludzie opuszczali miasta i swoje kraje pochodzenia, by osiedlić się w miejscu, gdzie chrześcijaństwo nie było rozwodnione; gdzie mogliby zbudować wspólnoty pełne ascetycznych wysiłków, bezwzględnej determinacji i radykalizmu który pozwalał im całkowicie żyć Ewangelią.

Niektórzy natomiast opuścili swoje ojczyzny, wielkie miasta Imperium lub małe wsie, bo znaleźli się w niebezpieczeństwie, byli zagrożeni fizycznie lub moralnie, zagrożeni zepsuciem moralnym lub unicestwieniem fizycznym. Ci ludzie odeszli w stanie słabości, wątłości, aby nie pozwolić by otaczający świat czy ludzie wykorzystali ich słabość do zniszczenia ich człowieczeństwa, do zniszczenia ich jako chrześcijan. Jeszcze inni opuścili swe miejsce zamieszkania bo, będąc otoczeni nie tylko przez ospałych chrześcijan ale również przez pogan, wpadli w rozpacz z powodu pustki w życiu. To samo spotykamy dziś w krajach, gdzie dominuje ateizm: ludzie spotykają się z rozpaczą, zwątpieniem i zaczynają szukać. Szukają albo wewnątrz; wewnętrznego spokoju, królestwa Bożego wewnątrz siebie, albo na zewnątrz: w klasztorze, gdzie mogą znaleźć inny rodzaj bezpieczeństwa: nie bezpieczeństwa dla ciała czy spokoju umysłu i emocji, ale bezpieczeństwa pochodzącego od wiedzy, że są zakotwiczeni w Bogu, że życie ma znaczenie i że można przeżyć życie. Na pierwszych stronach książki Tatiany Goriczewoj "Mówić o Bogu to niebezpieczne" można znaleźć kilka przykładów takich sytuacji.

Wreszcie, niektórzy odpowiedzieli na bezpośrednie wezwanie. Św. Antoni Wielki przyszedł do świątyni i usłyszał w czytaniu z Ewangelii słowa "Jeśli chcesz być doskonałym, sprzedaj wszystko co masz i podążaj za mną". Oddał on cały swój majątek. Majątek był niewielki, ale to nie jego wielkość jest ważna, a sposób w jaki go posiadamy. Antoni oddał wszystko co miał i odszedł na pustynię. Odszedł ku samotności, w nieznane. Inni odnaleźli inne powołania. Św. Joannicjusz Wielki przyszedł do cerkwi i usłyszał wezwanie św. apostoła Pawła aby modlić się nieustannie. Święty miał wtedy 19 lat i usłyszał te słowa po raz pierwszy; nie dlatego że nigdy wcześniej nie dotarły do jego uszu, ale dlatego, że nigdy wcześniej nie trafiły go w serce. Bezpośrednio potem opuścił wszystko: wioskę, rodzinę, wszystko i wszystkich, poszedł w góry i rozpoczął samotne życie, o którym powiem więcej później.

Niektórzy w tym okresie odeszli, by żyć w klasztorach ze względu na wielką wagę przywiązywaną do celibatu i dziewictwa w tamtych radykalnych i pełnych chwały dniach. Także wśród nich niektórzy bardzo się pomiędzy sobą różnili. Odeszli - mężczyźni i kobiety - aby żyć w celibacie, w czystości, w modlitwie, w całkowitej otwartości wobec Boga, aby nic nie pochłonęło ich poza Samym Bogiem. Niektórzy odeszli w sposób dla nas zdumiewający. Chciałbym zacytować w tym miejscu mimochodem historię Galaktiona i Epistemii. Byli oni nowożeńcami i oboje w skrytości serca zdecydowali się pozostać w dziewictwie. Po sakramencie małżeństwa, pozostawszy sami, otworzyli swoje serca i odkryli, że ten sam impuls, to samo pragnienie oddania się Bogu bez reszty pochłonęło ich oboje. Postanowili oni zatem w sekrecie opuścić swój dom i odejść na pustynię, do różnych klasztorów. I zrobili to. Wspominam tę historię, bo ma ona interesujący ciąg dalszy: rozpętało się prześladowanie i Epistemia usłyszała, że jej mąż został zabrany przez pogan i ma być zamęczony. Wtedy poszła do zwierzchników i powiedziała: "Mój mąż ma umrzeć męczeńsko. Moje miejsce jest przy nim." I jej opatka pobłogosławiła ją, aby poszła do Aleksandrii i umarła z Galaktionem, jej mężem. Widzimy tutaj bardzo wyrafinowane i złożone zrozumienie więzi międzyludzkich, znaczenia ascetyzmu i miłości pomiędzy ludźmi.

Inną przyczyną odejścia na pustynię była skrucha, wrażenie, że po grzesznym życiu nic poza radykalnym nawróceniem, to znaczy kompletną zmianą sposobu myślenia i życia oraz walką, która wypali zło i nieczystość wewnątrz, nie pozwoli powrócić do Boga. Wszyscy znacie historię Marii Egipskiej, która jest najwybitniejszym tego przykładem.

Wreszcie, jedną z przyczyn, dla których w tamtych czasach klasztory i pustelnie były wypełnione ludźmi, był blask i przykład wielkich mężów Bożych, którzy spędzili na pustyni wiele czasu i wyrośli na latarnie światła; ludzi którzy prawdziwie świecili blaskiem chwały Bożej. Uwielbienie i zdumienie po zobaczeniu chwały Bożej na twarzy lub w oczach jednego z tych ascetów sprawiało, że ludzie zostawali ich uczniami, co prowadziło do tego bogatego, złożonego, twórczego związku, który jest nazwany posłuszeństwem.

Pomimo tych wszystkich różnic, w płci, w stylu życia, w pochodzeniu, w powołaniu i jego powodach, w sposobie myślenia, znajdujemy pewną liczbę wspólnych cech, które później omówię.

Dwa przykłady mogą być w tym przydatne. Równocześnie żyli dwaj asceci: św. Arseniusz, który przebywał głęboko na pustyni i unikał wszelkich kontaktów z ludźmi i abba Mojżesz, który osiedlił się na drodze karawan; jego cela była otwarta dla pielgrzymów i podróżników i on spędził życie usługując im. Pewnego dnia jeden z braci spytał abbę Arseniusza jak jest możliwe, że on ze względu na Boga unika kontaktów z ludźmi, podczas gdy Mojżesz z tego samego powodu osiedlił się na ich drodze. Arseniusz odpowiedział: "Obaj zostaliśmy pobudzeni przez miłość Bożą. Ja uciekam, ponieważ w niebie miliony aniołów mają jedną wolę, zestrojoną z wolą Boga, a na ziemi wszyscy ludzie mają sprzeczne dążenia i skłóconą wolę; nie mogę przebywać w Bogu i z ludźmi jednocześnie". Tym samym Arseniusz zauważył swoją słabość, pomimo, że w oczach innych był jednym z największych na pustyni.

Jest też historia dwóch braci, którzy wstąpili do klasztoru na pustyni. Jeden z nich oddał całe swoje dziedzictwo i żył w kompletnej nędzy i samotności. Jego brat natomiast zachował swoją część dziedzictwa i używał jej by pomagać pielgrzymom i biednym. Brat, który porzucił wszystkie rzeczy oskarżył brata o złamanie ślubu ubóstwa i w odpowiedzi usłyszał, że to miłość popchnęła brata do tego i że nie mógł on się jej oprzeć. Potem podczas modlitwy brat, który porzucił wszystko, miał wizję, w której obaj byli jednakowo wychwaleni bowiem obaj odpowiedzieli na Bożą Miłość, wyrażając ją w różny sposób. Podobnie, różnice w charakterze powodowały różnorodność stylu życia, a nawet modlitw, do czego powrócę później.

Po tym, co powiedziałem przed chwilą, możecie pytać: co jest wspólnego w tych ludziach? Dlaczego mówimy o duchowości pustyni a nie po prostu o duchowości poszczególnych mieszkańców pustyni? Ja myślę, że oni wszyscy mają wiele wspólnego. Podstawową przyczyną wszystkich ich poczynań był niezaspokojony głód duchowy, głód duszy, która chce być napełniona i wypełniona. Przypominają mi się słowa arcybiskupa Michaela Ramsaya, który powiedział, że dusza człowieka jest tak głęboka, że nic nie może jej wypełnić po brzegi poza Samym Bogiem, zalewającym ją Swoją obecnością. Tak więc, chodzi o mężczyzn i kobiety, którzy mieli w sobie prawdziwy głód, którzy poczuli głód i stwierdzili, że otaczający świat nie pozwala im zaspokoić tego głodu całkowicie, więc odeszli na pustynię aby uniknąć wszystkiego tego, co odgradzało im, co powstrzymywało ich, co marnowało ich energię, co powodowało działania nie mające związku z poszukiwaniem pożywienia dla głodnej duszy. Każda z tych osób była inna, ale wszyscy byli jednakowo głodni i głód zrodził w nich inną wspólną cechę, tzn. ich odpowiedź, pełną pasji reakcję, całkowitą i bezwzględną odpowiedź na tajemnicę Krzyża i na miłość Boga, który tak ukochał świat, że oddał swojego Jedynego Syna aby świat został zbawiony. Oczywiście by to osiągnąć, mieszkańcy pozostawali samotni. Ale szybko stwierdzili, że nie ma samotności nawet w przebywaniu samotnie. Przypomina mi się Teofan Rekluz, który zdefiniował mnicha słowami: "Bóg i żyjąca dusza, to wszystko czym jest mnich". Do tego stanu właśnie dążyli mieszkańcy pustyni i ten stan osiągnęli poprzez bezwzględną, triumfalną walkę.

Wreszcie, jak już mówiłem, z przyczyn znanych tylko Bogu, niektórzy zostali przez Niego powołani bezpośrednio. Niektórzy usłyszeli słowa, których nie mogli całkowicie wypełnić będąc w swoich wioskach, miastach, zawodzie. Ale Bóg odezwał się do nich, więc opuścili wszystko.

Warto przypomnieć słowa św. Marka Eremity, który pisze, że nawet jeśli sam Bóg stanąłby przed Tobą i dał Ci polecenie, na które nie mógłbyś z głębin serca odpowiedzieć “Amen, niech się stanie”, to nie powinieneś wypełniać tego polecenia, bowiem Bóg pragnie od nas nie wymuszonego działania, a miłości, harmonii i pełnej zgodności z Nim. Właśnie teraz mówimy o mężczyznach i kobietach, którzy działali w całkowitej zgodności z Bogiem, a w miarę ich działania harmonia rosła, tak, że stali się oni prawdziwie świątyniami Bożymi.

metropolita Antoni Bloom
14.11.1986


tekst źródłowy:
Metropolitan Anthony of Sourozh Archive
fot. Wikimedia Commons