publicystyka: Przemyślenia o kapłanach i świętej Liturgii. Część II

Przemyślenia o kapłanach i świętej Liturgii. Część II

Tłum. Michał Diemianiuk, 04 września 2017

A skoro już powiedzieliśmy o kapłanach w czasie świętej Liturgii, to bądźmy bardzo uważni, żeby patrzeć na nich z wielką pobożnością i szacunkiem. Dlatego, że kapłan podczas świętej Liturgii – to nie ten, który we wtorek, środę i czwartek może prowadzić samochód, chodzić na zakupy, odprowadzać dzieci do szkoły. Podczas świętej Liturgii on jest czymś innym. On jest jak anioł, przecież w istocie, Sam Pan sprawuje przez niego świętą Liturgię. Ponieważ, jak mówi się na świętej Liturgii, „Ty bowiem jesteś składającym ofiarę i składanym w ofierze, przyjmującym i rozdawanym”.

Ja służę świętą Liturgię, ale dokonuje świętą Liturgię Chrystus poprzez mnie. Kapłan na świętej Liturgii dlatego też jest odziany w pełne kapłańskie szaty, bo jego szaty – to szaty Chrystusa, to te szaty, które będziemy mieli w drugim życiu. Dlatego, jakim by nie był kapłan, odnośmy się do niego z wielką pobożnością i szacunkiem. Przecież nawet jeśli wy wszyscy, którzy się tu znajdujecie, pomodlicie się, to Święte Dary nie przemienią się. A jeśli jeden kapłan, nawet bardzo grzeszny, pomodli się, to one przemienią się, to dokona się święta Liturgia. Z powodu tego jednego powinniśmy szanować i kochać kapłanów.

Był pewnego razu taki kapłan, który służył i robił przy tym błędy na Liturgii. On był świętym człowiekiem, ale tylko czytać jak należy nie umiał. On nawet widział aniołów. I oto pewnego razu biskup przyszedł do niego do świątyni na święto i zobaczył błędy, które on robił, i powiedział mu:

– Ojcze, nie tak mówisz to, trzeba w ten sposób.

– Wasza Najprzewielebność, wybaczcie, nie wiedziałem tego!

I on poprawił go. A na drugi dzień biskup wyjechał, i kapłan znowu służył, i znowu zobaczył aniołów. Oni, usłyszawszy, że on prawidłowo wygłasza ektenię, uradowali się i powiedzieli mu:

– Ojcze, zuch z ciebie! Teraz bardzo dobrze to powiedziałeś, prawidłowo!

A on im powiedział:

– Święci aniołowie, ja tyle czasu was widzę, wy tyle czasu przychodzicie do mnie – i nie powiedzieliście, że robię błędy? A biskup przyszedł i poprawił mnie?

I jeden z aniołów odpowiedział:

– Ojcze, czyż my, aniołowie, będziemy poprawiać kapłana? Czyż mamy prawo mówić kapłanowi, wskazywać mu błędy i mówić, że „tu mówisz niewłaściwie”? Nie mamy takiej władzy.

Przeczytałem to pewnego razu i bardzo mi się to spodobało. A my – każdy wychodzi i komentuje, poprawia i mówi wszystko, co chce i o kim chce.

Dlatego i widzimy, że kapłan zakrywa swoją twarz. Na przykład, kiedy wychodzi ze świętą Ewangelią, na małym wejściu, to trzyma Ewangelię przed swoją twarzą, żeby widoczny był Chrystus. Ewangelia – to słowa Chrystusa. A kiedy dokonujemy wielkiego wejścia, to trzymamy przed sobą czcigodne Dary. Dlaczego? Dosłownie mówimy wam: „Nie patrz na mnie, nie patrz na moją twarz, to nie ja przechodzę i dokonuję wielkiego wejścia, a sam Pan”. Dlatego i mówi się: „Abyśmy przyjęli Króla wszystkich”, Samego Pana – dlatego, że to Chrystus przychodzi, Chrystus przemawia, Chrystus ofiarowuje Siebie, Chrystus jest wszystkim we wszystkich.

Jest jeden szczególnie święty moment – kiedy kapłan wychodzi, błogosławi ręką i mówi: „Pokój wszystkim” lub wygłasza jakiekolwiek inne błogosławieństwo, które nam przekazuje. Święty Izydor z Peluzjum mówi, że to błogosławieństwo – błogosławieństwo Samego Chrystusa. Kiedy kapłan błogosławi cię, to ciebie realnie błogosławi ręka Chrystusa. Dlatego, że to ostatni obraz z życia Chrystusa, kiedy On był na ziemi. Jeśli ktoś powie: „Narysuj Chrystusa w ostatnim znanym momencie Jego życia” – to wiecie, jaki moment był ostatni? Jego Wniebowstąpienia, kiedy On się wznosił, błogosławiąc Swoich uczniów. Obraz błogosławieństwa.

Dlatego kiedy kapłan błogosławi ludzi w cerkwi, to Chrystus ich błogosławi. Dlatego i my w tym momencie pochylamy głowy, pokazując, że pragniemy błogosławieństwa – żeby ono weszło w naszą duszę i żebyśmy je odczuli.

Nawet pewien Turek, który teraz jest wysławiony na niebie wśród świętych, święty Ahmed, widział, jak z palców kapłana wychodzą promienie i okrywają serca chrześcijan, a jego – nie. Kiedy zakończyła się Liturgia, zapytał kapłana:

– Ojcze, a dlaczego w tym momencie, kiedy błogosławiłeś, naród oświecało światło, a mnie nie?

On odpowiedział mu:

– Dlatego, moje dziecko, że jesteś nieochrzczony, nieprawosławny.

– Ja też chcę ochrzcić się, ja też chcę zostać chrześcijaninem, żeby i do mnie przychodziło to światło i oświecało mnie. Widziałem światło. A ty, ojcze, widzisz je?

– Dziecko moje, Bóg uczynił cię godnym zobaczyć je, żeby poruszyć twoją duszę. A ja ich nie widziałem, ale ty, który je zobaczyłeś – to twoje przeżycie, i ono jest prawdziwe.

On został chrześcijaninem, wyznawał swoją wiarę, był poddany mękom, i teraz mamy świętego Ahmeda, Turka według narodowości (Ahmed Kalfa przyjął męczeńską śmierć za Chrystusa 3/16 maja 1682 r., i został włączony w grecki i bułgarski spis świętych).

Mówię wam to, żebyśmy od czasu do czasu wspominali o tym i nie osądzali kapłanów na świętej Liturgii, a patrzyli na nich z miłością, szacunkiem i pobożnością.

Kapłani też są ludźmi, trudzą się, i my na świętej Liturgii też starajmy się skupić, choć to niełatwe dla nas. Pamiętacie przykład z węgielkiem? Kapłan – jest jak węgielek, do którego, czy się pali, czy nie, tobie nie jest pożyteczne dotykać się, dlatego że jeśli się pali, tzn. jeśli kapłan – święty człowiek, a ty go niesprawiedliwie obwiniasz, to oparzysz się. A jeśli zgasł, tzn. kapłan taki z powodu swojej grzeszności, to poczernisz się i ubrudzisz. Nie twoja sprawa sądzić duchownych.

Pewien pustelnik, jednakże, zachwycił się tym, co mówili o kapłanie, który przychodził do niego i służył świętą Liturgię w miejscu jego trudów. Ktoś powiedział mu:

– Aaa, ty przyjmujesz tego kapłana, żeby służył u ciebie? Czyżbyś nie słyszał, że on zrobił to i to?

„Ach, ty taki jesteś? Nie będę więcej go wzywał! A ja myślałem, że on jest święty!” – powiedział sobie asceta.

I oto kapłan przyszedł i zastukał w drzwi ascety, ale on nie otworzył, i tamten odszedł wzburzony. A potem asceta zobaczył we śnie złotą studnię, obok której stał człowiek chory na trąd. Wiadro było złote, łańcuch też, woda – najczystsza, i on nabierał wodę ze złotej studni. I ten człowiek powiedział do ascety:

– Pij!

A on odpowiedział:

– O nie. Ja nie piję z rąk trędowatych.

I wtedy usłyszał od Pana głos:

– Dziecię Moje, dlaczego nie pijesz?

– Przecież on jest trędowaty!

– Czyżbyś nie widział, że on tylko czerpie wodę, on nie daje niczego od siebie. Czyżbyś nie widział, że studnia jest cała złota, wiadro złote? Kapłan nie daje tobie czegokolwiek swojego, choćby był i trędowaty, a daje ci Pan, Który jest czysty i nieskalany – odpowiedział Pan.

Święta Komunia dokonuje unikatowych cudów, jaki by kapłan jej nie udzielał. Dlatego, jaki by kapłan nam nie udzielał Komunii, do kogo byśmy nie poszli – przyjmujemy jednego i tego samego Chrystusa. Rzeczywiście, jeśli twój ojciec duchowy służy razem z innymi duchownymi, to ty z pobożności i miłości możesz zechcieć przyjąć Komunię u niego, ale to nie znaczy, że Święta Komunia ma różną wartość.

To, że kapłan okadza nas podczas świętej Liturgii, wskazuje na modlitwy chrześcijan. W Apokalipsie jest szczególny obraz aniołów, zbierających modlitwy chrześcijan i wznoszących je przed Bogiem (por. Ap 5,8; 8, 3-4). A na nieszporach [cs. wieczernia – przyp. tłum.] śpiewamy: „Niech modlitwa moja wznosi się jak dym kadzidlany przed Tobą”. Modlitwa, jak kadzidło, wznosi się na niebo.

Kiedy zostałem wyświęcony, kapłan dał mi szczególne objaśnienie ładanu, węgla i kadzielnicy. Powiedział:

– Ojcze, teraz ty – dobry ładan. Ładan ładnie pachnie. Jeśli przywieziemy go ze Świętej Góry Atos i ty go powąchasz, to on ładnie pachnie. Ażeby ten ładny zapach rozprzestrzeniał się dookoła – kontynuował – ładan należy położyć na węgielek i rozpalić. Tak i w naszym życiu: żeby ładnie zapachniała nasza dusza, jak ładan w cerkwi, trzeba nam opalić się w próbach i pokusach. Dlatego Bóg je dopuszcza, i tak objawia się ładan, to ładny zapach modlitwy, łaska Świętego Ducha. A węgielek – to ogień Bóstwa, które weszło w łono Przenajświętszej Bogurodzicy, i Ona przy tym nie oparzyła się. Obudowa kadzielnicy – to łono Przenajświętszej Bogurodzicy, węgiel – Bóstwo, a ładan – to wonność Świętego Ducha, która rozprzestrzenia się po świecie.

Są takie symboliczne komentarze, które robią nawet święci. Święta Liturgia – nie symboliczne wydarzenie, a najbardziej realne, przed nami jest realność, ale mimo wszystko nieźle byłoby dać i pewne komentarze, które pomogłyby naszej duszy coś zrozumieć.

Przez całe to działanie Cerkiew mówi nam: „Patrzę na ciebie jak na obraz Boży. Przyjmujesz to?”. I my skłaniamy głowy, przyznając, że też jesteśmy obrazem Bożym, jesteśmy stworzeni na obraz Boży. Z reguły kapłan okadza tylko ikony, ale ponieważ i my niesiemy w sobie pieczęć Bożą, to okadza i nas.

Na świętej Liturgii uświęca się nasz wzrok, kiedy patrzymy na ikony, kiedy patrzymy na duchownych lub na jakiegokolwiek wierzącego, pobożnie modlącego się przed nami, uświęcają się też nasz dotyk, słuch, oczy. I kiedy patrzymy na ikony, to nie należy patrzeć po prostu na technikę ich wykonania, kto je namalował i czy jest bizantyjska, epoki Paleologów czy szkoły kreteńskiej, a myśleć: „Ten święty, co on może powiedzieć mi konkretnie o życiu? Oto ci święci zwyciężyli, zwyciężyli świat, szyderstwa świata, swoje namiętności, strach przed ludźmi, i teraz oni – święci. To znaczy, że to daje mi nadzieję, że nie jestem sam w tym życiu”.

Kiedy patrzę na świętą Marinę, świętą Paraskiewę, świętego apostoła Andrzeja, to staram się, żeby i moje życie szło ich śladami, i pocieszam się. Dlatego w cerkwi ikony są umieszczone tak blisko nas, żeby nas pocieszać, dawać natchnienie w życiowej walce i wzmacniać wiarę.

Wiecie, jak przyjmował chrześcijaństwo naród bułgarski? Dzięki jednej ikonie. Święty Metody pokazał władcy bułgarskiego narodu, świętemu księciu Borysowi, ikonę nadchodzącego Sądu [Ostatecznego], która była namalowana tak, że wstrząsnęła go. Ujrzawszy przyszły Sąd na ikonie, był on tak wstrząśnięty, że zechciał zostać chrześcijaninem, a za nim podążył cały naród.
Kiedy święty Porfiriusz Kawsokaliwita zobaczył w samochodzie maleńką ikonkę, powieszoną przez kogoś na przedniej szybie – ona była nie taką znowu artystyczną, ale dosyć dobrą – to powiedział:

– Ta maleńka ikona napisana jest z wielką modlitwą.

Nie wiedział, kto ją napisał, ale widział to, ponieważ ikony wylewają łaskę na nasze dusze. Często patrzymy na jakąś ikonę i wzruszamy się, coś zaczyna mówić w naszej duszy. To wielkość Bożej łaski, która wchodzi nawet w naturę i bezduszne rzeczy, znajdujące się obok nas i otaczające nas.

W cerkwi uświęca się i nasz słuch – słuchamy świętej Ewangelii, i to – wielkie błogosławieństwo w naszym życiu, dlatego że kiedy słyszymy ją, oczyszcza się umysł, uzdrawiają się namiętności, mnożą się siły i osładza się serce.

Tylko pomyślcie: nie męczyliśmy się i nie pociliśmy się, i nie kopaliśmy, żeby znaleźć słowa Chrystusowe, wszystko już jest gotowe, ponieważ to dar. Wielkim darem jest to, że słuchamy Ewangelii i każdy ma w domu Ewangelię. Idziemy do świątyni i słuchamy tam słów Samego Chrystusa, dlatego też kapłan mówi: „Rzecze Pan…”. Słyszymy o życiu Pana Jezusa Chrystusa, czytamy Jego słowa i one dotykają naszej duszy.

Na świętym ołtarzu stoją tylko święty Kielich i Ewangelia, tzn. tu jest Chrystusowa obecność. Wielu chrześcijan ma dobry zwyczaj – przed tym, jak zacznie się święta Liturgia, przejrzeć w przeddzień wieczorem tekst Ewangelii, dlatego że w cerkwi wydarzenia rozwijają się szybko, i nie mamy czasu zagłębić się w niego, a tak oni zawczasu przygotowują się.

Chciałbym was poprosić w czasie pieśni cherubinów (i siebie samego proszę o to w pierwszej kolejności), od momentu początku pieśni cherubinów i dalej, żeby umysł nasz nie myślał o niczym więcej, oprócz Chrystusa i tego, co teraz ma nastąpić – strasznej ofierze świętej Eucharystii. W tym momencie stajemy się podobni do cherubinów, serafinów – tak powinniśmy się czuć, i myśleć tylko o Chrystusie, Który idzie, żeby złożyć Siebie w Ofierze. Zróbmy to swoim celem, pragnieniem, trudem duchowym.

Dlatego też po czytaniu tekstu ewangelicznego mówi się: „Wołajmy wszyscy z całej duszy i ze wszystkich myśli naszych wołajmy!”. To znaczy – żebyśmy całą duszą i sercem myśleli o misterium, które dokona się wkrótce.

Gdybyśmy widzieli, co zachodzi podczas świętej Liturgii, mówi starzec Jakub (Calikis), to wszyscy uciekliby precz – ze strachu. Od tego momentu nie wchodzilibyśmy do środka. Ileż milionów aniołów i archaniołów otacza świątynię, a my niczego nie rozumiemy i myślimy, że znajdujemy się w zwyczajnym miejscu, gdzie po prostu zebraliśmy się i próbujemy pomodlić się. A Chrystus w tym momencie wchodzi do świętego miasta, żeby przynieść Siebie w Ofierze. Wchodzi, prowadzony przez mnóstwo aniołów, i trzyma w rękach nasze życie.

Kiedy kapłan wychodzi, to trzyma świętą Patenę [cs. Diskos – przyp. tłum.], na której leży Baranek [cs. Ahniec – przyp. tłum] – centralna część prosfory, którą wycinamy, a obok Niego – cząstka Przenajświętszej Bogurodzicy. Z drugiej strony – cząstki zastępów anielskich, świętych, którzy byli przez wszystkie wieki, świętego, którego pamięć obchodzimy dzisiaj, a przed Barankiem, przed tą częścią prosfory, która stanie się Ciałem naszego Pana, znajdują się cząstki ku czci imion żywych i zmarłych. Ta kruszynka przedstawia całe nasze życie, wszystkie problemy i całe życie świata.

Kapłan trzyma Patenę i znowu wnosi ją do ołtarza. My tak jakby mówimy: „Panie, wziąłem świat i zwracam go Tobie, żebyś Ty go uświęcił”. Pan przyjmuje dar, który Jemu dajemy, i oddaje nam najcenniejsze, co tylko może dać – Swojego Syna. Bóg znowu schodzi na ziemię, Święte Dary przemieniają się w Jego Ciało i Krew, i my je przyjmujemy.

Archimandryta Andrzej (Konanos)

Za: pravoslavie.ru

Fot: Aleksander Wasyluk za: orthphoto.net